PROBLEMJestem kierownikiem działu administracyjno-personalnego dużej organizacji. Od jakiegoś czasu mamy problem z odpływem wielu wartościowych pracowników, co z pewnością wiąże się z lepszą ofertą pracy u konkurencji. Wydaje się, że same podwyżki pensji, a tym bardziej sama stabilność zatrudnienia, nie zatrzymają odchodzących. Jakie mechanizmy uruchomić, aby związać z firmą najlepszych pracowników?
PROBLEMStoję na czele zespołu trenerów wewnętrznych w dużej korporacji. Moi podwładni są wysokiej klasy specjalistami w swoich dziedzinach. Potrafią świetnie wytłumaczyć każdą trudną kwestię, ich prezentacje są bardzo dobrze przygotowane. Podstawową trudnością moich pracowników jest zakorzeniony w ludziach opór przed uczeniem się. Trudno to pojąć, bo na znaczną część szkoleń zapisują się sami, a w ankietach deklarują rozwój zawodowy. W ubiegłym roku zaplanowano mniej zajęć szkoleniowych i z tego powodu narzekaniom i ostrym słowom nie było końca. Z drugiej strony wiadomo jednak, że każde prawie szkolenie, jeżeli trenerowi naprawdę zależy na efektach, jest swego rodzaju drogą przez mękę. Jak zmienić tę idiotyczną grę między trenerami a uczestnikami szkoleń?
PROBLEMJestem menedżerem w średniej wielkości firmie produkcyjnej. Ostatnio powtarzają się problemy związane z jedną z moich podwładnych. Pozornie są banalne, ale zaczynają negatywnie wpływać na pozostałe osoby w zespole. Nikt nie lubi być wyrywany w wolny dzień z łóżka o siódmej rano, bo koleżanka zaspała na swój dyżur. Myślałem, że rozmowa na temat spóźnienia nie jest konieczna, bo przecież każdy wie, że nie powinno się to zdarzać. Chyba jednak myliłem się w tej kwestii. Jak rozmawiać o takich sprawach z pracownikami, by nie trąciło to banałem?
PROBLEMPracuję w małej spółce, o płaskiej strukturze organizacyjnej. Panuje u nas dobra atmosfera, choć od czasu do czasu dochodzi również do konfliktów. Dbamy o to, aby w firmowym życiu było jak najmniej formalizmu, staramy się wprowadzać określone procedury tylko wtedy, gdy jest to niezbędne. Ostatnio z kolegami z zarządu doszliśmy do wniosku, że potrzebujemy działań szkoleniowych, które w efekcie udrożnią nam komunikację, polepszą współpracę i w większym niż dotychczas stopniu umotywują zespół. Zależy nam na tym, by takie zajęcia uświadomiły naszym ludziom, że każdy z nich jest odpowiedzialny za wynik firmy. Czy nie będą one jednak stratą czasu i pieniędzy, przecież każdy z pracowników zna swoje cele?
PROBLEM
Od niedawna pracuję na stanowisku kierownika działu administracyjno-organizacyjnego w dużej firmie. Pracownicy tego pionu chętnie przerzucają na mnie odpowiedzialność dotyczącą ich działań. Przychodzą z każdą najmniejszą sprawą, chcąc potwierdzenia, że coś dobrze zrobili, a przecież ja nie muszę znać się na wszystkim, zwłaszcza na początku pełnienia swoich obowiązków. Mam wrażenie, że wszystkiego się boją, unikają samodzielnego myślenia i podejmowania decyzji. Jak sobie poradzić w takiej sytuacji? Przecież to ja powinienem delegować im odpowiedzialność związaną z wykonywaniem niektórych zadań w firmie.
Czy rzeczywiście warto inwestować w talenty? Każdy pracownik dba przede wszystkim o własny interes, a nie sukces firmy, więc może warto wyznaczać jasne cele i konsekwentnie je egzekwować, zamiast bez końca zachęcać i dopieszczać? Odpowiedzi na te pytania szukali praktycy zarządzania personelem, trenerzy oraz przedstawiciele świata nauki, uczestnicy drugiej debaty zorganizowanej przez Serwis HR, należący do Wydawnictwa Wolters Kluwer Polska przy współpracy z Polskim Stowarzyszeniem Zarządzania Kadrami.
Przy wytyczaniu celów biznesowych i nakreślaniu kierunków, w których organizacja powinna zmierzać, należy brać pod uwagę rozwój potencjału pracowników. Szkolenia bowiem podwyższają poziom kompetencji pracowników, pozwalają rozbudzić na nowo nieco przygasłe zaangażowanie podwładnych, dają wiedzę, jak budować lepszą współpracę i zrozumienie. Aby uzyskać takie efekty trzeba dobrze dostosować szkolenia do konkretnej sytuacji. Skroić je niczym szyty na miarę garnitur. Jak zatem to zrobić?
PROBLEM
Jestem menedżerem dużego działu firmy usługowej. Od kilku miesięcy mam podwładnego, który stwarza wiele problemów, szczególnie, kiedy mamy pracę do zrobienia „na wczoraj”. Pracownik ten pracuje bardzo powoli, choć trzeba przyznać, że także bardzo dokładnie. Dużo czasu traci jednak na podejmowanie decyzji, waha się i bardzo długo zastanawia przy każdej najmniejszej sprawie. Sprawdza po dwa, trzy razy każde pismo, które wysyła, niezależnie od stopnia jego ważności. Być może powinienem wysłać go na badania lekarskie, a może właściwsze byłoby wysłanie go na odpowiednie szkolenie?
PROBLEM
Zarządzam grupą kierowników zmiany w firmie produkcyjnej. Ostatnio docierają do mnie informacje, że między dwoma z nich istnieje duża różnica zdań na temat standardów pracy zespołu. Problem jest tym bardziej ważny, że te dwie osoby zarządzają tą samą grupą pracowników liniowych i zachowanie jednolitych wymogów ma znaczący wpływ na klimat pracy i osiąganie przez podwładnych zaplanowanych wyników. Szczególnie niepokojące jest to, że kierownicy przekazują pracownikom różne oczekiwania co do sposobu ich pracy, wprowadzając tym samym sporo zamieszania w zespole. Jak wyjaśnić tym przełożonym, że takie postępowanie może zrobić więcej złego niż dobrego? Nie chcę popierać stanowiska którejś z tych stron, ale nie mogę też być obojętny na te wydarzenia.
PYTANIENiedawno objąłem kierownictwo działu w dużej firmie handlowej. Niestety, to, co tam zastałem, bardzo mnie martwi. Panują bardzo niezdrowe relacje międzyludzkie, jest zła atmosfera, ludzie robią sobie na złość, część z nich rywalizuje ze sobą w bardzo nieprzyjemny sposób. Zastanawiam się, jakie szkolenie mogłoby pomóc naprawić atmosferę w zespole. Może warto byłoby zorganizować wyjazd integracyjny, ewentualnie przeprowadzić team building albo trening interpersonalny?
Stres rujnuje nie tylko zdrowie pracowników, ale i kondycję firmy. Wynikiem stresu w pracy są nieuzasadnione przejawy agresji u pracowników, wycofywanie się z zadań bądź jawna odmowa ich wykonania, obwinianie innych za własne niepowodzenia, nieuzasadnione uprzedzenia wobec współpracowników, zadań i pomysłów, zaprzeczanie oczywistym i logicznym faktom, impulsywne, irracjonalne zachowanie, ignorowanie długoterminowych konsekwencji decyzji i zachowań, niedostrzeganie alternatyw, brak decyzyjności i oceny zagrożeń, zgłaszanie nieuzasadnionych skarg i zażaleń, nieobecność w pracy bądź przesiadywanie w pracy po godzinach, nadmierne spożywanie alkoholu i innych używek, uzależnienie od hazardu. Czy koszty stresu w pracy muszą być tak zastraszające?
Demografia, deficyt kwalifikacji, demotywacja (czyli wcześniejsze emerytury, zasiłki itp.), defraudacja (czyli szara strefa) oraz Dublin... to 5D, które pokazuje problemy polskiego rynku pracy. I lepiej już nie będzie: imigracja nie zastąpi emigracji ani ilościowo, ani jakościowo, a i w innych dziedzinach nie zapowiadają się zmiany na lepsze. Jak zatem w takiej sytuacji mają poradzić sobie pracodawcy?
Od kilku lat jesteśmy świadkami nowego podejścia do procesu uczenia się w firmie. Nie wystarczy już wykonywać swoje zadania dobrze, a nawet lepiej niż dotychczas. Teraz przyszedł czas na działanie, które pozwala firmom osiągnąć wzrost własnej wartości, a co za tym idzie - przewagę na konkurencyjnym rynku. Jak to zrobić? Trzeba nauczyć się, jak wykonać lepsze produkty i usługi, nie w pojedynkę, ale wspólnie.
Być w stanie świadomej niewiedzy jest mniejszym złem niż „nie wiedzieć, że się nie wie”. Stan uświadomionej niewiedzy o prawidłowym funkcjonowaniu organizacji sprawia, że firmy chcą tę sytuację zmieniać. Chcą działać w takim stylu, w którym, licząc się z rzeczywistością biznesową, nie będą musiały permanentnie borykać się z poprawianiem wewnętrznej komunikacji, systematycznymi i nieustającymi konfliktami personalnymi, zdezorganizowanym zespołem z trudnością mieszczącym się w ramach komunikacyjnej struktury firmowej społeczności, brakiem elementarnych zasad współpracy wiążących grupę itd.
Trudno znaleźć zarząd, który nie zgodzi się ze stwierdzeniem, że próbuje najlepiej wynagradzać swoich najlepszych pracowników. I o ile na to pytanie odpowiedź na ogół będzie jednoznaczna, o tyle na pytanie, jak w praktyce wygląda nagradzanie najlepszych, odpowiedzi mogą być różne. Odmienny może być sposób wyłaniania najlepszych pracowników, jak i metoda nagradzania wyników ich pracy.
Wszyscy chcemy mieć zaangażowanych pracowników. Marzymy o tym, by pracownicy traktowali firmę jak własny biznes, by w ich zachowaniu widoczne było przedsiębiorcze myślenie. Jednocześnie bardzo często traktujemy pracowników w taki sposób, że nie dajemy im szans na to. Komunikacja wewnętrzna może tu zrobić wiele, ale jako osoby odpowiedzialne za komunikację, musimy się skoncentrować na zaangażowaniu i zacząć traktować pracowników poważnie. Dzieje się tak rzadko. W wielu przypadkach właściwsze byłoby pytanie, dlaczego naszym pracownikom chce się jeszcze w ogóle pracować?
Przeciętny pracownik ma wrodzoną niechęć do pracy i unika jej, jeśli tylko może. Nie chce brać na siebie odpowiedzialności, woli raczej być kierowany. Jest mało ambitny i nad wszystko przedkłada bezpieczeństwo i święty spokój. Z tego powodu większość ludzi musi być zmuszana, kontrolowana, kierowana i straszona konsekwencjami, aby podejmować odpowiedni wysiłek ukierunkowany na osiągnięcie celów organizacji.
PROBLEMWygląda na to, że zapanowała nowa moda. Przełożony mówi mi, że za mało słucham. Na szkoleniu uczą mnie technik aktywnego słuchania. W książkach czytam, że dobry menedżer potrafi wsłuchać się w potrzeby swoich pracowników. Nie przeczę, że słuchanie jest częścią normalnej dyskusji, uzgadniania, zwykłej rozmowy. Jednak może warto się więcej uczyć precyzyjnego mówienia, przekazywania swoich myśli. Przecież moi podwładni oczekują ode mnie instrukcji, wytyczania celów, czasem porady. Jak będę ich tak w kółko słuchał, to zagubią się i nie będą wiedzieli, co robić.