Rząd zamierza zwolnić z pracy w przyszłym roku co dziesiątego urzędnika. Projekt ustawy o racjonalizacji zatrudnienia zakłada zwolnienia w ministerstwach, urzędach wojewódzkich, agencjach rządowych, ZUS, KRUS, NFZ, NFOŚ i PFRON, a nawet w urzędach skarbowych. Nie wyklucza też obniżki wynagrodzeń i skracania czasu pracy.
Jestem menedżerem ds. personalnych w firmie produkcyjnej. Od lat funkcjonujemy z powodzeniem na rynku, ale ostatnie półtora roku nie należało do najlepszych. Mamy do czynienia z wieloma odejściami, a przecież polityka firmy sprzyja stabilizacji i rozwojowi. Nasze działania zawsze zdawały egzamin i mogliśmy szczycić się niewielką fluktuacją kadr, a teraz wszystko wymyka się spod kontroli. Jestem pewna, że nie chodzi o zarobki, ponieważ pracownicy podejmują zatrudnienie u konkurencji na podobnych warunkach. Przyznam, że decyzje o zwolnieniach nie są dla mnie całkiem zrozumiałe.
To, że z turbulencjami w gospodarce mieliśmy w ostatnim roku do czynienia, wie chyba każdy. W 2008 roku firmy planowały podwyżki dla dyrektorów na kolejny rok w wysokości 5,9 proc., ale już w połowie 2009 roku okazało się, że wzrosty były jedynie symboliczne, ze średnią na poziomie 0,92 proc. Nawet i te odczuli jednak tylko nieliczni – ponad połowa przedsiębiorstw (55 proc.) w ogóle zamroziła dyrektorom podwyżki.
Pracuję w dziale kadr w jednym ze znanych polskich banków. Nasza branża przeszła wiele w ostatnim czasie, a teraz jeszcze czeka nas przejęcie przez większego i silniejszego konkurenta. Zdaję sobie sprawę, że dzięki temu bank przetrwa na rynku, ale czy wraz z nim przetrwamy i my – pracownicy? Wraz z kolegami obawiamy się redukcji personelu, a przede wszystkim zmian, które utrudnią nam życie i zniszczą to, co do tej pory wypracowaliśmy. Wiem, że kilka osób, w obawie przed brakiem stabilizacji, zdecydowało się już odejść. Może i ja powinnam to przemyśleć?
Rok temu zostałam dyrektorem HR w dużej organizacji. Obejmując to stanowisko, miałam masę innowacyjnych pomysłów. Niestety, nie udało mi się ich przeforsować przed zarządem. Dotychczas myślałam, że dla menedżerów i członków zarządu połączenie wzrostu wyników finansowych z inwestycjami w działania szkoleniowe jest oczywiste, byłam więc bardzo zaskoczona taką postawą. Po spotkaniu jeden z członków zarządu powiedział mi, że podobają mu się moje pomysły i docenia je, ale jeśli chcę być efektywna jako dyrektor HR, muszę nauczyć się mówić o swoich pomysłach w sposób biznesowy i zbudować swoją wartość, pokazując, że jestem partnerem biznesowym. Co więc powinnam zrobić?