Jestem menedżerem ds. personalnych w firmie produkcyjnej. Od lat funkcjonujemy z powodzeniem na rynku, ale ostatnie półtora roku nie należało do najlepszych. Mamy do czynienia z wieloma odejściami, a przecież polityka firmy sprzyja stabilizacji i rozwojowi. Nasze działania zawsze zdawały egzamin i mogliśmy szczycić się niewielką fluktuacją kadr, a teraz wszystko wymyka się spod kontroli. Jestem pewna, że nie chodzi o zarobki, ponieważ pracownicy podejmują zatrudnienie u konkurencji na podobnych warunkach. Przyznam, że decyzje o zwolnieniach nie są dla mnie całkiem zrozumiałe.
Pracuję w dziale kadr w jednym ze znanych polskich banków. Nasza branża przeszła wiele w ostatnim czasie, a teraz jeszcze czeka nas przejęcie przez większego i silniejszego konkurenta. Zdaję sobie sprawę, że dzięki temu bank przetrwa na rynku, ale czy wraz z nim przetrwamy i my – pracownicy? Wraz z kolegami obawiamy się redukcji personelu, a przede wszystkim zmian, które utrudnią nam życie i zniszczą to, co do tej pory wypracowaliśmy. Wiem, że kilka osób, w obawie przed brakiem stabilizacji, zdecydowało się już odejść. Może i ja powinnam to przemyśleć?
Pracownica pobierała zasiłek chorobowy od 22 sierpnia 2009 r. do 19 lutego 2010 r. (182 dni). Ubiegała się również o świadczenie rehabilitacyjne, jednak otrzymała decyzję odmowną, ponieważ lekarz orzecznik uznał ją za częściowo niezdolną do pracy. W marcu 2010 r. złożyła w ZUS wniosek o rentę z tytułu niezdolności do pracy. Dostarczyła nam zwolnienie lekarskie od 27 kwietnia 2010 r. na 30 dni. Zwolnienie wystawił ten sam specjalista, u którego pracownica leczyła się korzystając ze zwolnień lekarskich w poprzednim okresie zasiłkowym. Czy pracownica ma prawo do nowego okresu zasiłkowego i wynagrodzenia chorobowego? Czy na podstawie dokumentacji, którą mamy, możemy uznać, że niezdolność do pracy po przerwie jest spowodowana tą samą chorobą, co przed przerwą?