PROBLEMStoję na czele zespołu trenerów wewnętrznych w dużej korporacji. Moi podwładni są wysokiej klasy specjalistami w swoich dziedzinach. Potrafią świetnie wytłumaczyć każdą trudną kwestię, ich prezentacje są bardzo dobrze przygotowane. Podstawową trudnością moich pracowników jest zakorzeniony w ludziach opór przed uczeniem się. Trudno to pojąć, bo na znaczną część szkoleń zapisują się sami, a w ankietach deklarują rozwój zawodowy. W ubiegłym roku zaplanowano mniej zajęć szkoleniowych i z tego powodu narzekaniom i ostrym słowom nie było końca. Z drugiej strony wiadomo jednak, że każde prawie szkolenie, jeżeli trenerowi naprawdę zależy na efektach, jest swego rodzaju drogą przez mękę. Jak zmienić tę idiotyczną grę między trenerami a uczestnikami szkoleń?
PROBLEMPracuję w małej spółce, o płaskiej strukturze organizacyjnej. Panuje u nas dobra atmosfera, choć od czasu do czasu dochodzi również do konfliktów. Dbamy o to, aby w firmowym życiu było jak najmniej formalizmu, staramy się wprowadzać określone procedury tylko wtedy, gdy jest to niezbędne. Ostatnio z kolegami z zarządu doszliśmy do wniosku, że potrzebujemy działań szkoleniowych, które w efekcie udrożnią nam komunikację, polepszą współpracę i w większym niż dotychczas stopniu umotywują zespół. Zależy nam na tym, by takie zajęcia uświadomiły naszym ludziom, że każdy z nich jest odpowiedzialny za wynik firmy. Czy nie będą one jednak stratą czasu i pieniędzy, przecież każdy z pracowników zna swoje cele?
Przy wytyczaniu celów biznesowych i nakreślaniu kierunków, w których organizacja powinna zmierzać, należy brać pod uwagę rozwój potencjału pracowników. Szkolenia bowiem podwyższają poziom kompetencji pracowników, pozwalają rozbudzić na nowo nieco przygasłe zaangażowanie podwładnych, dają wiedzę, jak budować lepszą współpracę i zrozumienie. Aby uzyskać takie efekty trzeba dobrze dostosować szkolenia do konkretnej sytuacji. Skroić je niczym szyty na miarę garnitur. Jak zatem to zrobić?
Pracownikowi, który uległ wypadkowi przy pracy, przysługuje jednorazowe odszkodowanie, a jeżeli w wyniku takiego wypadku pracownik doznał uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia, może dochodzić od pracodawcy dodatkowego odszkodowania, renty uzupełniającej lub zadośćuczynienia za doznaną krzywdę. Dochodzenie tych roszczeń jest ograniczone w czasie, jako że ulegają one przedawnieniu.
Pracownik był niezdolny do pracy od 18 marca do 25 maja 2007 r. W okresie od 18 marca do 19 kwietnia 2007 r. pracownikowi wypłacono wynagrodzenie chorobowe. Od 20 kwietnia do 25 maja 2007 r. wypłacono zasiłek chorobowy z ubezpieczenia chorobowego w wysokości 80% podstawy wymiaru. Niezdolność do pracy była spowodowana wypadkiem, do którego doszło na terenie zakładu pracy. Nie można było jednoznacznie określić, czy był to wypadek przy pracy, dlatego powołaliśmy zespół ekspertów. Na podstawie uzgodnień w protokole powypadkowym stwierdziliśmy, że niezdolność do pracy od 18 marca 2007 r. była wynikiem wypadku przy pracy, któremu uległ pracownik. Czy należy wyrównać wysokość wypłaconych świadczeń? Czy wystarczy, że mamy protokół powypadkowy?
Od 15 stycznia br. zatrudniliśmy pracownika na umowę o pracę na
czas nieokreślony. Poprzednie zatrudnienie tej osoby ustało 31 grudnia
2006 r. Była tam zatrudniona przez 5 lat. Obecnie pracownik dostarczył
nam zwolnienie lekarskie na okres od 20 marca do 6 kwietnia br. Lekarz
wystawił odrębne zaświadczenie stwierdzające, że niezdolność do pracy
jest następstwem wypadku przy pracy, któremu pracownik uległ 17 maja
2005 r., a więc w okresie, kiedy był zatrudniony u poprzedniego
pracodawcy. Czy w związku z tym, że wypadek miał miejsce w czasie
zatrudnienia w innym zakładzie, możemy ustalić uprawnienia do
wynagrodzenia chorobowego na ogólnych zasadach z ubezpieczenia
chorobowego?
Przepis art. 3 ust. 1 pkt 2 ustawy z 30 października 2002 r. o ubezpieczeniu społecznym z tytułu wypadków przy pracy i chorób zawodowych (Dz.U. Nr 199, poz. 1673 z późn.zm.) umożliwia uznanie związku z pracą nie tylko wypadku, który zdarzył się podczas wykonywania przez pracownika czynności na rzecz pracodawcy,nawet bez polecenia, ale również
wypadku, który nastąpił w związku z wykonywaniem tego rodzaju
czynności. Związek funkcjonalny z pracą istnieje niezależnie od czasu i
miejsca, w którym wypadek nastąpił.