Potencjał kobiet z Ukrainy w naszym systemie opieki zdrowotnej - trzeba go wykorzystać
REKLAMA
REKLAMA
Kobiety z Ukrainy - przeobrażenie systemu
"W naszym systemie ochrony zdrowia ważne są nie tylko łóżka szpitalne. To również lepsza organizacja pracy szpitala i takie postępowanie w szpitalu, żeby maksymalnie skrócić czas pobytu pacjenta. Z jednej strony uwolni to spore rezerwy, które są. Każdy lekarz wie, że im krócej pacjent leży w szpitalu, tym lepiej dla chorego i tym mniejsze ryzyko powikłań. Obciążenie, z jakim się borykamy, to rosnąca liczba pacjentów w podeszłym wieku, pacjentów z wielochorobowościami, samotnych. Ich często po leczeniu w szpitalu po prostu nie ma dokąd wypisać. Nie ma u nas w systemie wystarczającej liczby miejsc w zakładach opiekuńczo-leczniczych, czy w domach opieki" - powiedział PAP prof. Kuna.
REKLAMA
W związku z napływem do Polski milionów osób z Ukrainy, przeobrażenie systemu w taki sposób, aby w szpitalach móc zapewnić opiekę dla chorych kobiet, pacjentek w ciąży i dzieci, musi uwzględniać - w ocenie prof. Kuny - rozbudowę systemu placówek opiekuńczych. Bo same szpitale nie załatwią wszelkich potrzeb zdrowotnych.
"Mamy teraz bardzo duży napływ kobiet z Ukrainy. Jestem przekonany, że jest wśród nich wiele pielęgniarek, wiele osób o wykształceniu medycznych, które byłoby w stanie natychmiast podjąć pracę w takich ośrodkach i zaopiekować się tymi pacjentami. To jest pierwsza rzecz, którą można zrobić. Po prostu — trzeba wykorzystać umiejętności tych kobiet w naszym systemie ochrony zdrowia. Jeżeli NFZ ogłosi konkurs, że otwiera 20 tysięcy miejsc w ZOL-ach i w zakładach opieki długoterminowej, to prywatni przedsiębiorcy zainwestują swoje pieniądze i będą się starali je stworzyć. Oni już zadbają o to, żeby zapewnić opiekę, zatrudnić ludzi i naprawdę państwo nie musi nic więcej robić w tej kwestii" - ocenił.
Lepsza organizacja pracy
Drugą kwestią, zdaniem prof. Kuny — niezwykle ważną w tej sytuacji — jest lepsza organizacja pracy.
"Myślę, że tu mamy duże rezerwy — sięgające 20-30 procent. Daję prosty przykład, że skracamy średni czas pobytu pacjenta w szpitalu z 10 dni do 7 dni i uwalniamy tym samym 30 procent miejsc w szpitalach. Taka prosta rzecz, a zapewniam, że w większości przypadków czas pobytu pacjenta między 3 a 5 dniami jest całkowicie wystarczający. Po prostu trzeba przestawić swoje myślenie, przedstawić organizację odnośnie do miejsc covidowych. Zgadzam się z opiniami, że blokowanie blisko 20 000 miejsc w szpitalach już jest niepotrzebne. Ja bym tę rezerwę zostawił na poziomie 50 procent. Czyli jest 7 tysięcy osób w szpitalach, to 10500 łóżek powinno być przygotowanych. Resztę łóżek covidowych trzeba uwalniać natychmiast" - dodał.
Szczepienia dla uchodźców z Ukrainy
W jego ocenie, wszystkim osobom przybywającym do Polski z Ukrainy trzeba natychmiast oferować szczepienia m.in. dzieciom przeciwko odrze, śwince, na tężec, a wszystkim - na COVID.
"Jeżeli tego nie zrobimy teraz, to te dzieci się rozjadą po Polsce, pójdą do szkoły i zacznie się tam znowu złożona chorobowość i zwiększy się obciążenie całego systemu ochrony zdrowia. W dbaniu o nasze zdrowie społeczne najważniejsza jest prewencja. Jeżeli odpowiednio wcześniej zastosujemy prewencję, to nie dojdzie do takiej sytuacji, żeby używać tych zasobów ochrony zdrowia. Niestety, wiele osób odpowiedzialnych w Polsce za finansowanie, czy politykę zdrowotną, nie jest w stanie tego zrozumieć. Dziwię się, czemu oni tego nie robią, bo to jest jednocześnie najtańszy i najbardziej efektywny sposób zapobiegania chorobom. Nie ma tańszego" - mówił.
REKLAMA
Prof. Kuna podkreślił też, że w szczególny sposób trzeba zwrócić też uwagę na zdrowie ukraińskich kobiet, często przybywających do Polski w ciąży. Uważa także, iż większość uchodźców będzie się także borykała z zespołem stresu pourazowego i będzie potrzebowała wsparcia.
"Nie ma szans, aby to udźwignęła polska psychiatria. Natomiast w Polsce mamy mnóstwo psychologów, którzy dobijają się do nas do pracy, a nie ma dla nich pieniędzy. Nie ma dla nich etatów. A tak naprawdę wystarczy decyzja NFZ, żeby szpitale czy POZ, czy ktokolwiek, kto zechce, zatrudnił tych specjalistów, aby dać tym ludziom wsparcie psychologiczne. Mówi się w Polsce, że brakuje lekarzy i pielęgniarek. A kogo naprawdę najbardziej w Polsce brakuje w szpitalu? 18 lat kierowałem szpitalem i wiem, że nie lekarzy i nie pielęgniarek. Brakuje osób, które wspomagają nas w codziennej opiece nad pacjentem: sanitariuszy, salowych, opiekunów pacjentów. Nie ma tych ludzi, bo te wynagrodzenia, które mogliśmy zaproponować, były niskie, a jednocześnie od tych pracowników wymaga się dbałości o siebie, kultury, empatii. To nie mogą być osoby społecznie niedostosowane. W tym przypadku warto skorzystać z tego właśnie napływu z Ukrainy szczególnie kobiet. One świetnie sobie w tej pracy poradzą. Nie boję się o żadne bariery językowe. Dwa tygodnie i problem zniknie, a ich ciepło, empatia, dobro - to wszystko zaowocuje dobrostanem naszych pacjentów, a jednocześnie da tym kobietom pracę, namiastkę normalnego życia w tej bardzo trudnej, wojennej rzeczywistości" - podsumował prof. Kuna. (PAP)
Autor: Tomasz Więcławski
twi/ mir/
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat