Porażka pilotażu skróconego tygodnia pracy? Co się okazało już na starcie

REKLAMA
REKLAMA
Pilotaż skróconego tygodnia pracy prowadzony przez MRPiPS nie będzie miał takiego znaczenia jak się spodziewaliśmy. Okazało się, że zgłosiły się głównie jednostki sektora finansów publicznych - jednostki samorządowe, spółki miejskie, urzędy. Nie taka miała być idea tego programu. Nie dowiemy się jaki wpływ na gospodarkę miałby 4-dniowy tydzień pracy. Liczba firm prywatnych zakwalifikowanych do programu jest zbyt mała.
- Porażka pilotażu skróconego tygodnia pracy?
- Pilotaż 4-dniowego tygodnia pracy to więcej pytań niż odpowiedzi
- Polskę nie stać na 4 dni pracy w tygodniu
- Krótszy tydzień pracy jako benefit pracowniczy
- 4 dni pracy w tygodniu przy tym samym wynagrodzeniu to wzrost kosztów pracy
- Mniej dni pracy to kolejne problemy kadrowe
Porażka pilotażu skróconego tygodnia pracy?
Od 1 stycznia 2026 r. 90 firm i instytucji będzie działało według skróconego czasu pracy. Zatwierdzona została lista beneficjentów. Do pilotażu zakwalifikowało się wiele jednostek samorządowych, spółek miejskich, jednostek publicznych oraz urzędów. A teraz zadajmy sobie pytane: czy taka miała być idea tego programu? Czy do czterodniowego tygodnia pracy Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej chciało zapraszać urzędników czy może przekonywać przedsiębiorców, że dla prywatnego sektora ograniczenie czasu pracy nie jest problematyczne i nie będzie zmniejszało efektywności funkcjonowania firm. Na ten moment pilotaż zapowiada się jako próba sprawdzania czy da się skondensować pracę urzędów i jednostek publicznych o jedną piątą bez straty dla petentów? Obserwacja efektów nie będzie mieć więc gigantycznego znaczenia dla gospodarki, bo wśród uczestników pilotażu firm działających komercyjnie jest za mało.
REKLAMA
REKLAMA
Pilotaż 4-dniowego tygodnia pracy to więcej pytań niż odpowiedzi
Dlaczego przyjęto takie proporcje? Czy pilotaż tego typu ma sens? Czy aby na pewno to uzasadnione finansowo, by Ministerstwo dopłacało pieniądze samorządom do tego, by skracać czas pracy urzędników? Więcej jest pytań niż odpowiedzi i należy przyznać uczciwie, że wizja czterodniowego tygodnia pracy z punktu widzenia przedsiębiorców bardziej się oddala niż przybliża.
Polskę nie stać na 4 dni pracy w tygodniu
Wprowadzenie skróconego czasu pracy w Polsce na ten moment nie jest możliwe. Choć jesteśmy w TOP20 gospodarek świata, mamy niską inflację i relatywnie niskie bezrobocie, to mówienie o tym, że mamy komfortową sytuację gospodarczą i możemy pozwolić sobie na takie innowacje jak krótsza praca, jest brawurową tezą. Od miesięcy widzimy, że sytuacja np. w przemyśle czy w budownictwie nie ma się dobrze, a sektor handlowy, usługowy i jednoosobowe działalności gospodarcze zwracają uwagę na podatkowe obciążenia i trudy prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce.
Krótszy tydzień pracy jako benefit pracowniczy
Skracanie czasu pracy czy praca zdalna w firmach to więc benefity, które powinny być promowane, ale tylko w sytuacji, gdy firmę stać na to, by takie propozycje składać swoim pracownikom. Wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy w sektorze prywatnym oznacza realny wzrost kosztów zatrudnienia lub wzrost kosztu pracy przypadającego na godzinę — w zależności od modelu przyjętego przez pracodawcę.
REKLAMA
4 dni pracy w tygodniu przy tym samym wynagrodzeniu to wzrost kosztów pracy
Jeżeli przedsiębiorca nie zdecyduje się na dotrudnienie nowych osób, to skrócenie czasu pracy przy zachowaniu dotychczasowego poziomu wynagrodzenia oznacza de facto podwyżkę stawki godzinowej o 25% (pracownik otrzymuje tę samą pensję za 80% dotychczasowego czasu pracy). To przekłada się na wzrost kosztów pracy per wyprodukowana jednostka i zwiększenie presji na marże. Jeżeli z kolei firma będzie chciała utrzymać tę samą liczbę godzin przepracowanych jako całość (np. ciągłość obsługi klientów), będzie zmuszona do zatrudnienia dodatkowych pracowników — w praktyce oznacza to konieczność zwiększenia etatów o około 25%.
Mniej dni pracy to kolejne problemy kadrowe
Dodatkowe problemy kadrowe wystąpią szczególnie w sektorach pracujących w systemie ciągłym np. handel, logistyka, transport, medycyna, energetyka, hotelarstwo, gastronomia. Już teraz firmy te często zgłaszają trudności w znalezieniu pracowników; wymaganie dodatkowych 15–25% etatów może doprowadzić do: dalszego wzrostu presji płacowej i kosztów (konkurencja o pracowników), większych wydatków na rekrutację i wdrożenie nowych pracowników, podwyższenia kosztów operacyjnych (nadgodziny, koordynacja zmian), ryzyka obniżenia jakości usług lub zwiększenia rotacji.
Autor: Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.

- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat
REKLAMA