Wkrótce nie będzie komu pracować
REKLAMA
Konferencję zorganizowała senacka Komisja Rodziny i Polityki Społecznej we współpracy ze Związkiem Dużych Rodzin "Trzy Plus" oraz Fundacją Energia dla Europy.
Według prof. Rybińskiego, ekonomisty z Uczelni Vistula, działania, które mogłyby zwiększyć dzietność są kosztowne, wymagają odważnych i zdecydowanych posunięć, na które nikt nie potrafi się zdobyć. "Jedne wydatki trzeba znacząco zwiększyć, a inne drastycznie ograniczyć, uderzając w grupy najbardziej uprzywilejowane" - mówił, przyznając jednak, że byłyby to posunięcia niepopularne, które przyniosłyby efekty w perspektywie 30-40 lat, a nie kolejnej kadencji, dlatego politycy wolą ich nie podejmować.
Jego zdaniem propozycje rządu dotyczące polityki rodzinnej (m.in. wydłużenie urlopów rodzicielskich, zwiększenie nakładów na żłobki i przedszkola) idą w dobrym kierunku, ale są zaledwie kroplą w morzu potrzeb. "Możemy robić drobne postępy, ale tu potrzebny jest wstrząs. A demografia nie jest dziedziną, która przynosi wstrząsy, tu do katastrofy zmierza się latami" - przekonywał. Według niego przypomina to sytuację żaby w garnku z gotującą się wodą - woda nagrzewa się stopniowo, dlatego żaba tego nie czuje i zamiast wyskoczyć - ugotuje się.
W opinii prof. Rybińskiego barierami zniechęcającymi do posiadania dzieci są niska jakość infrastruktury opiekuńczej, zmiany w mentalności, inna kultura pracy oraz kwestie finansowe - dziecko obniża standard życia. Żeby to zmienić, potrzebne są znaczące dopłaty do każdego dziecka lub preferencje podatkowe, a są to rozwiązania kosztowne dla budżetu.
Metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz, który również uczestniczył w konferencji, także uznał, że bariery leżą m.in. w naszej mentalności. "Tą barierą, o której chcę powiedzieć, jest bariera w nas samych, w naszej mentalności, to kwestia naszej hierarchii wartości. Jeśli chodzi o podejście do dzietności, to najważniejsza jest kwestia świadomości ludzkiej" - mówił.
Kardynał nawiązał do dyskusji na synodzie biskupim w Rzymie. Jak mówił, przez pierwsze pięć dni kwestie rodziny i dzietności pojawiały sie w co drugiej niemal wypowiedzi biskupów europejskich i amerykańskich, aż w końcu zaprotestowali biskupi azjatyccy, mówiąc, że to nie ich zmartwienie, ale problem, który my - Europejczycy i Amerykanie - sami sobie zafundowaliśmy w naszej cywilizacji. W Azji małżeństwo i rodzina, dzieci są przedmiotem kultu, niezależnie od tego, jak są rozumiane w poszczególnych azjatyckich religiach. Dlatego mieszkańcy Azji stanowią 60 proc. ludności świata, a Europejczycy tylko 7 proc. Przypomniał, że już w 1991 r. Jan Paweł II ostrzegał, by w czasie wolności i dobrobytu dziecko nie stało się zbędnym i kosztownym dodatkiem do życia rodzinnego.
Minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz zwrócił uwagę, że kryzys demograficzny w Polsce nie jest kwestią ostatnich lat - od lat 90. wskaźniki dzietności systematycznie spadały, dopiero teraz jednak osiągnęły poziom wymagający zdecydowanych działań. "I my te działania podejmujemy" - przypomniał. Zaznaczył, że muszą być one osadzone w realiach - musimy być w stanie je zrealizować. Zachęcał, by pracować nad nimi wspólnie, ponad podziałami, tym bardziej, że - jak podkreślił - sytuacji demograficznej nie da się zmienić w ciągu jednej kadencji.
Prezydencka minister prof. Irena Wóycicka zwróciła uwagę, że rodzina jest bardzo ważna dla Polaków i wiele osób chciałoby mieć więcej dzieci niż ma, jednak chęci często rozmijają się z możliwościami. "Tu może wkraczać polityka rodzinna państwa" - dodała. Zaznaczyła, że państwo nie może i nie powinno wkraczać w sferę najbardziej intymną, do której należą decyzje o posiadaniu dzieci, dlatego nie można odpowiedzialności za dzietność spychać na państwo. Polityka rodzinna powinna jednak umożliwiać obywatelom realizację ich rodzicielskich aspiracji. (PAP)
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat