Jakie są skutki fikcyjnego określenia miejsca wykonywania pracy, dokonanego w celu obejścia przepisów administracyjnych innego państwa
REKLAMA
Roman D. został zatrudniony w spółce T. w październiku 2004 r. na podstawie umowy o pracę na czas określony. Miał wykonywać obowiązki kierowcy, które głównie miały dotyczyć przewozu pracowników spółki do pracy. Miejsce pracy określono początkowo w umowie jako siedzibę spółki. Później obowiązki Romana D. poszerzyły się o dowóz pracowników z domu do miejsc wykonywania pracy, które znajdowały się w Holandii. Tam także Roman D. miał wykonywać jako kierowca służbowego samochodu dowóz pracowników z kwater do pracy i z powrotem. Jednak w umowie Roman D. i spółka ostatecznie ustalili miejsce pracy jako miasto K. na Opolszczyźnie w Polsce (była tam siedziba spółki) oraz trasę Polska - Holandia i z powrotem. Za to w ustnym, niepisanym porozumieniu ustalono, że faktycznym miejscem pracy Romana D. będzie Holandia. Takie zapisy w umowie wynikały z faktu, że bezpośrednio po wejściu Polski do Unii Europejskiej rynki pracy dla osób z nowych krajów UE otworzyły tylko pojedyncze kraje. Nie należała do nich Holandia, która zakończyła okresy przejściowe i otworzyła rynek dopiero z początkiem 2007 r.
REKLAMA
Umowa o pracę zakończyła się w kwietniu 2005 r. wypowiedzeniem. Roman D. uznał wówczas, że skoro jego miejscem pracy formalnie była Polska - miasto K. i trasa przejazdu Polska - Holandia i z powrotem, to za pobyt za granicą powinny mu się należeć przynajmniej diety. Ponieważ pracodawca nie zamierzał wypłacić tych należności, Roman D. skierował sprawę do sądu. Tam jednak, w toku postępowania, w wyniku ustaleń dokonanych na podstawie zebranych dowodów i zeznań świadków, wyszło na jaw nieprawdziwe określenie w umowie miejsca pracy. Rozpoznające sprawę sądy rejonowy i okręgowy oddaliły powództwo. Roman D. złożył więc skargę kasacyjną, która również została oddalona w całości przez Sąd Najwyższy.
REKLAMA
Sąd Najwyższy uzasadniając rozstrzygnięcie wskazał, że pracodawca i pracownik, działając w celu obejścia holenderskich przepisów, stworzyli fikcję umowną - określili miejsce wykonywania pracy w Polsce, chociaż praca była wykonywana w Holandii. Nie można więc uznać, że pracownikowi w tym momencie należą się jakiekolwiek diety czy inne należności z tytułu podróży służbowej. Sądy obu instancji prawidłowo zbadały wolę oraz zamiar stron umowy o pracę i ustaliły rzeczywiste miejsce wykonywania pracy, które nie miało nic wspólnego z miejscem wskazanym w umowie.
Jednak gdyby nawet przyjąć inne rozstrzygnięcie tej kwestii, to powód również nie miałby prawa do należności z tytułu delegacji służbowej. Pracownicy „mobilni”, którzy mają w umowie o pracę wskazany pewien obszar lub trasę, poruszając się w ramach tego obszaru lub po ustalonej trasie, nie wykonują podróży służbowej. Szczególnie dotyczy to takich pracowników, jak kierowcy, których istotą obowiązków służbowych jest właśnie wykonywanie przewozów. Takie rozstrzygnięcie już zapadło - stwierdził sąd wskazując na niedawną uchwałę składu 7 sędziów SN z 19 listopada 2008 r. (II PZP 11/08), w której wyraźnie orzeczono, że kierowca transportu międzynarodowego odbywający podróże w ramach wykonywania umówionej pracy i na określonym w umowie obszarze jako miejsce świadczenia pracy nie jest w podróży służbowej w rozumieniu art. 775 § 1 Kodeksu pracy. To oznacza, że zarówno przejazd, jak i przewóz prowadzone w ramach obowiązków służbowych po określonych trasach lub na określonym obszarze nie mogą być uznane za podróż służbową i nie można domagać się z tego tytułu należności.
REKLAMA
REKLAMA
© Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.
- Czytaj artykuły
- Rozwiązuj testy
- Zdobądź certyfikat