Iwona S. od listopada 1998 r. była zatrudniona w spółce E., najpierw na stanowisku konsultanta do spraw reklamy, a później, od sierpnia 2002 r. na stanowisku regionalnego kierownika sprzedaży.
Umowa o pracę Iwony S. przewidywała, że na jej miesięczne wynagrodzenie brutto składa się płaca zasadnicza i prowizja naliczana zgodnie z regulaminem wynagradzania prowizyjnego.
W lutym 2005 r. Iwona S. zawarła w imieniu powódki kontrakt z jednym z klientów spółki. Wartość kontraktu wyniosła 537 tys. zł. Kontrakt ten został w lutym wprowadzony do zainstalowanego systemu operacyjnego spółki E., jednak w następnym miesiącu w wyniku błędu rejestratora lub pomyłki systemowej programu wartość tego kontraktu uległa podwojeniu – wyniosła 1 mln 29 tys. zł. Od tej błędnej kwoty została naliczona 1% prowizja.
Błąd w naliczeniu i wypłacie prowizji został wykryty przez pracowników strony powodowej w lipcu 2005 r. W tym też miesiącu jedna z pracownic działu płac przekazała Iwonie S. telefonicznie informację, że w toku weryfikacji zapisów systemowych ustalono, iż prowizja została wypłacona omyłkowo i zaproponowała pozwanej jej spłatę na dogodnych warunkach. Następnego dnia przesłano jej mailem propozycję rozłożenia spłaty w 5 miesięcznych ratach. Iwona S. nie zgodziła się na potrącenie prowizji w tych terminach ani nie zwróciła jej w inny sposób.
Ostatecznie pismem z 19 marca 2008 r. pracodawca wezwał Iwonę S. do dobrowolnego zwrotu prowizji. Pracownica znów odmówiła i w tej sytuacji spółka E. skierowała do sądu pozew o zapłatę nienależnie wypłaconego wynagrodzenia.
Orzeczenie Sądu Najwyższego
Iwona S. początkowo przegrała proces zarówno w I, jak i w II instancji. Jednak Sąd Najwyższy uwzględniając jej skargę kasacyjną, nakazał ponowne rozpoznanie sprawy.
Zdaniem Sądu Najwyższego pracownik, który nie zawinił ani nie przyczynił się w żaden sposób do wypłaty nienależnego mu składnika wynagrodzenia za pracę, co do zasady nie musi liczyć się z obowiązkiem zwrotu tego typu płatności ze stosunku pracy, choćby nie były mu one należne. Pracownik ma bowiem prawo swobodnego dysponowania wypłaconym mu wynagrodzeniem za pracę, które z reguły pożytkuje na własne potrzeby w taki sposób, że nie jest już wzbogacony.
W dodatku upływ czasu wskazuje wprost na przedawnienie roszczeń w omawianym przypadku. Wprawdzie sądy podważyły fakt przedawnienia długu Iwony S., powołując się na zasady współżycia społecznego zgodnie z art. 8 Kodeksu pracy, jednak zastosowanie tego przepisu może nastąpić w zupełnie wyjątkowych lub szczególnych okolicznościach sprawy. Sąd Najwyższy stwierdził, że nie spełnia takiego kwalifikowanego przypadku przyjęcie, że pracownica pozostawała w świadomości, że sporna kwota jej nie przysługiwała i powinna liczyć się z koniecznością zwrotu nienależnie wypłaconej prowizji tylko dlatego, że od czasu przyjęcia przez nią kierowniczego stanowiska pracy nie otrzymywała takiego składnika wynagrodzenia za pracę.
Wnioski
Wypłata wynagrodzenia pracownikowi następuje na ryzyko pracodawcy – tak wynika z powyższego wyroku. Pracodawca odpowiada więc za błędne wyliczenia wynagrodzeń i to zarówno wtedy, gdy wynagrodzenie jest zaniżone, jak i wówczas, gdy jest zawyżone. Pracownik – gdy sam nie przyczynił się w żaden sposób do wypłaty zawyżonej pensji – może być zobowiązany do zwrotu nienależnie pobranego wynagrodzenia pod warunkiem wykazania przez pracodawcę, że się wzbogacił (co jest bardzo problematyczne, gdyż pracownik zazwyczaj spożytkowuje wynagrodzenie na bieżące potrzeby). Bez znaczenia jest tu późniejsze otrzymanie informacji od pracodawcy, że doszło do nienależnej wypłaty wynagrodzenia.