Colin Rose jest członkiem organizacji rządowych i współtwórcą narodowej sieci ośrodków zajmujących się edukacją rodziców. Jest również członkiem zarządu Stowarzyszenia Naukowego pod patronatem rządu brytyjskiego „Kampania na rzecz uczenia się” (Campaign for Learning).
Autor książki: „Ucz się szybciej na miarę XXI wieku”, twórca programu „Master it Faster”, ekspert w programach przyspieszonej nauki języków obcych. Współautor programu „Zabawy fundamentalne”, którego celem jest wszechstronny rozwój dzieci w wieku 0–6 lat. Autor programu „Champs” dla uczniów w wieku 10–16 lat. Doradca wielu uniwersytetów i koncernów, takich jak: Motorola, Xerox, i IBM, Avon Cosmetics, Nestlé, Rowntree, PricewaterhouseCoopers, Procter & Gamble. Wykładowca na konferencjach i sympozjach na całym świecie. Colin Rose jest najczęściej cytowanym badaczem w książce „Rewolucja w uczeniu” autorstwa Gordona Drydena i Janette Fos.
- Dużo mówi się ostatnio o efektywności zarządzania wiedzą. Od czego według Pana zależy zatem ta efektywność w szkołach, a od czego w firmach? Czy widzi Pan jakieś różnice?
Prowadziłem wykłady na temat strategii uczenia i myślenia dla dorosłych w korporacjach międzynarodowych oraz dla uczniów zarówno w szkołach podstawowych, jak i w gimnazjach. Oczywiście poziom języka, którego używamy, jest inny, podobnie jak kontekst, jednak zasady pozostają takie same. Niewiele osób było i jest uczonych tego, w jaki sposób stać się lepszym uczniem – a zdolność szybkiego uczenia się oraz analitycznego/kreatywnego myślenia to kluczowe kompetencje XXI wieku. Wiemy, na podstawie 10 lat niezależnych badań prowadzonych w Wielkiej Brytanii, że nauczanie sposobów uczenia się oraz umiejętności myślenia prowadzi do osiągania znacznie lepszych wyników i lepszej pracy w klasie. Wiemy również, że uczenie tego samego dorosłych może przyspieszyć proces nabywania kompetencji podczas szkolenia i sprawić, że praca trenera będzie dawać więcej radości i satysfakcji obu stronom.
- Jak zatem zarządzać wiedzą w organizacji, by wpłynąć na rozwój kompetencji pracowników, a przez to samo na poprawę biznesu? Które inicjatywy Pana zdaniem dają najlepsze rezultaty?
Naszym celem i misją jest niesienie pomocy uczniom i dorosłym w odnalezieniu własnego indywidualnego stylu oraz technik uczenia się, które najbardziej im odpowiadają. Jednak niezależnie od indywidualnych preferencji osoby przyswajającej wiedzę, prawdą jest, że człowiek w procesie uczenia się najczęściej wykorzystuje zmysł wzroku. Dlatego też stworzyliśmy wizualne organizery, które pomagają nam ustrukturyzować nauczanie oraz myślenie na wyższym poziomie. Około 25 lat temu, rozpoczęliśmy badania nad tym, co pomogło uczniom, którzy odnoszą sukcesy, rozwiązywać ich problemy. Badaliśmy sposób motywowania samych siebie, prowadzenia notatek, sprawdzaliśmy jakie stosowali strategie pamięciowe oraz metody powtórzeń. Jedna z metod prowadzenia powtórek była 400 proc. bardziej skuteczna niż te najczęściej stosowane! Analizy te pozwoliły nam na opracowanie prostego modelu, który pokazuje, co robić, aby odnosić sukcesy w uczeniu się. Ważne jest, aby uczeń i nauczyciel, bądź trener znali ten sam model i korzystali z niego wspólnie. To zaś sprawi, że proces uczenia stanie się bardziej „widoczny”, tym samym łatwiejszy oraz pomoże trenerowi czy nauczycielowi współpracować z uczniami dla osiągania lepszych wyników, często w krótszym okresie. Spójrzmy na to w ten sposób. Nikt nie wysyła sportowca na bieżnię bez uprzedniego treningu, i nie oczekuje od niego pobicia rekordu. Mimo to prowadzimy uczniów do sal lekcyjnych, a dorosłych do sal szkoleniowych i oczekujemy, że będą superwydajnymi uczniami bez przeprowadzenia jakiegokolwiek szkolenia na temat umiejętności uczenia się. Brzmi to jak szaleństwo. Uważamy, że idealnym połączeniem byłoby wyposażenie uczniów i nauczycieli w książkę na temat sposobów uczenia się i strategii zapamiętywania. Nauczyciele powinni uczyć tych technik na zajęciach lekcyjnych. Dopiero wówczas jakość uczenia mogłaby się stopniowo podnosić.
- Dlaczego tak ważne jest, by pracownicy znali strategie zarządzania wiedzą?
Ponieważ wówczas proces przyswajania wiedzy oraz szkolenia są skuteczniejsze. Uniwersytet Newcastle przez ponad 10 lat prowadził w szkołach badania, jaki wpływ na skuteczność nauki ma wcześniejsze nauczenie sposobów uczenia się i zapamiętywania. Obserwacje pokazują, że korzyści odnieśli nie tylko uczniowie, ale i nauczyciele. Ponadto było to bardzo ekonomiczne przedsięwzięcie. Obecnie współpracuję z jedną z największych spółek na terenie Wielkiej Brytanii, która zatrudnia 12 tys. ludzi. Mówiąc krótko, chcą zaoszczędzić rocznie milion funtów z budżetu przeznaczonego na szkolenia. W jaki sposób? To proste. Najpierw pracownicy nauczą się uczyć, a dopiero później skorzystają ze szkoleń. Dzięki temu można zaoszczędzić 20 proc. czasu spędzanego z trenerem. Skracamy w ten sposób czas szkolenia i poprawiamy jego skuteczność.
- Jakie bezpośrednie korzyści z podniesienia jakości pracy szkoły może mieć biznes?
Czasami rozpoczynam swoją prezentację dla liderów szkół od pokazania plakatu Wanted!
(Poszukujemy! Pracownik na miarę XXI wieku! – musi być kreatywny, niezależny, szybko się uczyć, być elastyczny, dobrze wykonywać powierzone mu zadania i mieć predyspozycje do zarządzania grupą ludzi.)
Potem zadaję następujące pytanie: „Czy sposób, w jaki prowadzimy nauczanie w szkołach, kształtuje pracowników o takim profilu?” Wątpię. Kiedy prowadzimy szkolenia dla nauczycieli, wyjaśniamy, że głównym ich zadaniem jest przekazanie uczniom wiedzy, w jaki sposób oceniać jakość własnej pracy, jak pracować w zespole, jak w zorganizowany sposób analizować to, czego się nauczyli. Tacy uczniowie, kiedy pójdą do pracy, będą doskonałymi pracownikami, ponieważ będą potrafili umiejętnie zarządzać sobą i własną wiedzą.
- Co wpływa na jakość edukacji dzisiejszej młodzieży, a przyszłych pracowników wielu firm?
W tej kwestii jestem dość optymistyczny. Media społeczne, z których korzystają, oraz sposób, w jaki komunikują się ze sobą poza szkołą, wskazują na to, że młodzi ludzie są dziś bardziej naturalnie nastawieni na współpracę niż to było w poprzednich pokoleniach. Musimy więc zrobić wszystko, aby wcielić ideę pracy zespołowej do szkół zamiast prowadzić naukę w formie samotnego i indywidualnego procesu. Uczniowie są również przyzwyczajeni do korzystania z nowych technologii, co więcej – sprawia im to przyjemność – w znacznie większym stopniu niż nauczycielom. Znowu więc pojawia się sytuacja, w której przy zaangażowaniu uczniów w proces samonauczania – w tym angażowanie ich do korzystania z technologii, takich jak, między innymi, tablice interaktywne – czynimy ich aktywnymi partnerami w uczeniu, a nie pasywnymi odbiorcami nauczania.
- Czy współpraca biznesu z edukacją może przynieść korzystne wyniki dla obydwu stron? Jakie są szanse, a jakie zagrożenia?
W regionie, w którym mieszkam, utworzyliśmy grupę, (mówię tu także o ludziach biznesu), która udaje się do szkół podstawowych, gdzie prowadzi jednodniowe szkolenie na temat sprzedaży, marketingu oraz przedsiębiorczości. Szkoły uczestniczące w szkoleniach tworzą następnie biznesplany dla nowych produktów, bądź usług, które można sprzedawać na poziomie lokalnym i być konkurencyjnym na tyle, by rzeczywiście móc wprowadzić je na rynek. Uważam, że możliwości, jakie mają dzisiejsi uczniowie, są fantastyczne (Ebay, portale społecznościowe itd.) Znam jedną lokalną grupę uczniów, która przy wsparciu szkoły generuje spore dochody dla wybranych przez siebie organizacji charytatywnych przy wykorzystaniu działalności biznesowej na stronach internetowych – nie zaniedbując oczywiście przy tym nauki w szkole. W Wielkiej Brytanii mamy również tzw. system zarządców szkół – są to często ludzie ze świata biznesu, którzy we współpracy z dyrektorami szkół i nauczycielami pomagają utworzyć strategię dla szkoły. Na tym przykładzie widać wyraźny wkład i udział biznesu w kreowaniu bardziej wykwalifikowanych uczniów. Jeśli szkoła kładzie nacisk na kształcenie niezależnych uczniów, potrafiących rozwiązywać problemy, osoby takie kończące edukację będą posiadały znacznie lepsze kwalifikacje.