Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej ogłosiło w poniedziałek, 28 kwietnia 2025 r. rozpoczęcie pilotażowego programu skrócenia czasu pracy. Na jego realizację przewidziano 10 mln zł z Funduszu Pracy. ekspertka BCC ds. prawa pracy, radca prawny w Rycak Kancelaria Prawa Pracy i HR dr Magdalena Rycak o skróceniu czasu pracy.
- Jak wygląda sytuacja w Polsce jeśli chodzi o długość czasu pracy?
- A jak jest w innych krajach?
- Co może pójść nie tak?
- Warunki sukcesu pilotażu
Na wytyczne dotyczące pilotażowego programu MRPiPS musimy jeszcze poczekać. W grę wchodzą różne modele skrócenia czasu pracy:
- czterodniowy tydzień pracy,
- skrócenie dziennego wymiaru godzin pracy,
- dodatkowe dni wolne w ramach urlopu wypoczynkowego.
Resort rodziny i pracy podkreśla, że projekt ma być elastyczny i dobrowolny – firmy same będą mogły zdecydować, czy i w jakiej formule w nim uczestniczą. W ocenie ekspertki brakuje jednak szczegółowych informacji, które są kluczowe, jeśli pilotaż ma mieć jakąkolwiek wartość merytoryczną:
- Jakie firmy będą kwalifikowane do udziału (branże, wielkość, regiony)?
- Jak długo potrwa okres testowy?
- Czy efekty zostaną ocenione przez niezależnych ekspertów?
- Jak będą mierzone produktywność, efektywność i wpływ społeczny?
Bez odpowiedzi na te pytania trudno mówić o rzetelnym „eksperymencie” legislacyjnym. Dodatkowo – budżet 10 milionów złotych jest kwotą raczej symboliczną, niewystarczającą do wdrożenia i ewaluacji skomplikowanego projektu o ogólnokrajowym znaczeniu - powiedziała Rycak.
Jak wygląda sytuacja w Polsce jeśli chodzi o długość czasu pracy?
Polacy należą dziś do najbardziej zapracowanych narodów w Unii Europejskiej. Według najnowszych danych Eurostatu:
- rzeczywisty średni tygodniowy czas pracy w Polsce wynosi 39,3 godziny,
- to znacznie więcej niż unijna średnia – 36,1 godziny.
Nie dziwi więc, że coraz więcej mówi się o potrzebie większej równowagi między życiem zawodowym a prywatnym, szczególnie w obliczu problemów zdrowotnych, wypalenia zawodowego czy zatrważających danych demograficznych - skomentowała ekspertka.
A jak jest w innych krajach?
Choć w wypowiedziach MRPiPS często przywołuje się przykład Francji, Danii czy Hiszpanii, to rzeczywistość skróconego czasu pracy w tych państwach jest znacznie bardziej złożona:
- Francja – formalnie wprowadziła 35-godzinny tydzień pracy już w 2000 r., ale w praktyce wiele branż funkcjonuje tam na zasadzie licznych wyjątków i nadgodzin. Średnia rzeczywista liczba godzin pracy we Francji (według Eurostatu) wynosi dziś ponad 37 godzin tygodniowo. Ponadto reforma ta była kosztowna – państwo musiało rekompensować firmom spadek produktywności, a wielu pracodawców szukało obejść – w tym przez outsourcing i umowy cywilnoprawne.
- Hiszpania – rozpoczęła w 2021 r. testy czterodniowego tygodnia pracy w sektorze nowych technologii. Wstępne wyniki były pozytywne, ale skala projektu była bardzo ograniczona – objęła tylko kilkadziesiąt firm, głównie z sektora nowych technologii. Tamtejsze doświadczenia wskazują, że aby taki model działał, konieczne są spójne systemy mierzenia produktywności, realna digitalizacja procesów i kultura organizacyjna oparta na zaufaniu.
- Dania – często podawana jest jako wzór elastyczności, ale jej model opiera się na flexicurity: łatwość zatrudniania i zwalniania pracowników idzie tam w parze z bardzo silnym systemem wsparcia społecznego. Krótszy czas pracy wynika z układów zbiorowych, a nie ze sztywnych regulacji ustawowych.
Co może pójść nie tak?
Ekspertka, odnosząc się do zagrożeń z punktu widzenia państwa i pracodawców wskazała: wzrost kosztów pracy, skok inflacyjny, problemy z organizacją pracy oraz wzrost szarej strefy i „ucieczkę” w umowy cywilnoprawne. W jej ocenie, skrócenie czasu pracy bez zmniejszenia wynagrodzenia oznacza wyższy koszt jednostkowy pracy. Dla wielu firm to ryzyko ograniczenia zatrudnienia, podwyżek cen i utraty konkurencyjności – szczególnie w przemyśle i usługach. Dla wielu firm – zwłaszcza w sektorach o niskiej marży – może to być nie do udźwignięcia bez podniesienia cen produktów i usług - powiedziała. Dodała, że rosnące koszty mogą przełożyć się bezpośrednio na wzrost cen towarów i usług, zwłaszcza w branżach pracochłonnych, jak gastronomia, transport czy opieka zdrowotna. Zwróciła uwagę także na problemy z organizacją pracy w branżach takich jak produkcja, opieka zdrowotna czy transport, gdzie zredukowanie godzin może wiązać się z utratą dostępności ich świadczeń. Zauważyła także, że jeżeli etaty przestaną być „opłacalne” przy skróconym czasie pracy, firmy mogą szukać tańszych i bardziej elastycznych form zatrudnienia, z pominięciem przepisów kodeksu pracy.
Warunki sukcesu pilotażu
W ocenie ekspertki, pozytywnie należy ocenić to, że rząd nie zamierza narzucać jednego modelu skrócenia czasu pracy, tylko pozostawia przestrzeń do testowania różnych wariantów. Warunkiem sukcesu pilotażu będzie:
- staranny dobór firm i branż,
- transparentna metodologia oceny wyników,
- udział niezależnych ekspertów i naukowców w ewaluacji.
Skrócenie czasu pracy to temat ważny i potrzebny – ale wymaga mądrze zaprojektowanego pilotażu i poważnej debaty publicznej. Eksperyment legislacyjny przeprowadzony bez wystarczających danych, finansowania i konsultacji może doprowadzić do skutków odwrotnych od zamierzonych – zarówno dla pracowników, jak i gospodarki - podsumowała Rycak.