Dzisiaj szef, wczoraj kolega z zespołu – to powszechna sytuacja nowo mianowanych przełożonych. Czasem bywa to trudne, ale większość szefów przez to przechodzi i w końcu dają sobie z tym radę. Po prostu chodzi o przeprowadzenie zmiany swojej roli dokonane w taki sposób, by dotychczasowi koledzy nie odwrócili się plecami do nowego szefa, byłego kumpla. Jak to zrobić? W naturalny sposób, rozmawiając z nimi o tym, że czasem kierowanie dotychczasowymi współpracownikami bywa trudne i kłopotliwe. Wybranie tej drogi powoduje, że nowy szef zostanie prędzej czy później zaakceptowany przez kolegów. Wtedy będzie już mógł ich motywować normalnie.
Rządy twardej ręki
Niektórzy wybierają jednak inną drogę – sięgają po twarde sposoby zdobywania autorytetu i posłuchu. Podkreślają, że wszystko się zmieniło, oczekują posłuszeństwa i nie godzą się na żadne żarty czy docinki kolegów. To kiepski wybór. Zamiast zdobyć autorytet, szef naraża się na śmieszność. A wtedy nie ma szans na motywowanie podwładnych, ponieważ ci nie widzą w nim rzeczywistego zwierzchnika.
Zaufanie a sympatie
Młodzi szefowie starają się często utrzymać dobre relacje z kolegami za wszelką cenę. Bliskie, „przyjacielskie” relacje mogą się zdarzyć, ale absolutnie nie są konieczne do tego, żeby zespół był skuteczny i zmotywowany. Szefa nie trzeba lubić, trzeba natomiast mu ufać i czuć przed nim respekt. To kluczowe składowe autorytetu szefa. Przyjacielskie kontakty często przeszkadzają w zarządzaniu, ponieważ mogą prowadzić do zbyt łagodnego podejścia szefa. Może on obawiać się ukarania dotychczasowych kolegów, ponieważ nie chce narazić się na ich dezaprobatę, odrzucenie lub docinki. W tej sytuacji menedżer będzie patrzył przez palce na wykroczenia dotychczasowych kolegów. Da im czytelny sygnał, że toleruje ich słabszą pracę, błędy lub łamanie panujących reguł. Zespół szybko straci skuteczność, a autorytet nowego przełożonego zostanie poważnie osłabiony.
(Prze)grane zachowanie
Ważną umiejętnością nowo mianowanego szefa jest radzenie sobie z własną demotywacją. Koledzy, z którymi pracował, znają go dobrze, więc łatwo zauważą dni, w których ich przełożony ma kłopoty z zabraniem się do pracy i zaangażowaniem. Nie ma więc sensu udawać. Robienie dobrej miny do złej gry jest fatalnym rozwiązaniem. Szef stanie się wówczas nieprawdziwy, niespójny, a podwładni i tak to wyczują. Przecież znają go od dawna! Ten fałsz przyczyni się do zmniejszenia zaufania podopiecznych do swojego zwierzchnika. Gdy szef ma wszystkiego dosyć, powinien jedynie powiedzieć „Słuchajcie, mam dziś zły dzień, więc zrozumcie moje dzisiejsze odmienne zachowanie. Nie chcę więcej o tym mówić, bierzmy się do naszych codziennych obowiązków”.
Jednocześnie przełożony nie może uskarżać się pracownikom na swój los i na to, że brakuje mu motywacji. Takie lamenty rodzą ich niepokój, prowadzą do utraty poczucia bezpieczeństwa. To zapomnienie o roli przywódcy.