Wkuwanie słówek i zasad gramatycznych jest dobre dla maturzystów albo studentów przygotowujących się do egzaminu końcowego z języka obcego. Tymczasem tradycyjne lekcje, rozwiązywanie ćwiczeń i odrabianie pracy domowej szybko nudzą menedżerów, kierowników, specjalistów. Co gorsza, najbardziej wytrwali, którzy przebrną przez kolejne semestry nauki, zwykle znają czasy i sposób tworzenia strony biernej, ale boją się mówić, więc nawet nie mają możliwości użyć wykutych na blachę zasad gramatycznych.
Co w takim razie robić, gdy za tydzień kolejne spotkanie z hiszpańskim kontrahentem, a francuskojęzyczny szef z centrali dzwoni przynajmniej raz w tygodniu?
Na rynku powstają ciągle nowe szkoły, proponujące nowatorskie metody nauki – ciekawsze i lepiej dostosowane do potrzeb ucznia. A co najważniejsze, w większości przypadków można uczyć się w swoim tempie i najbardziej dogodnych godzinach.
Tylko mów
Anna jest menedżerem w średniej wielkości wydawnictwie. W ubiegłym roku rozpoczęła kurs języka niemieckiego – tradycyjnie dwa razy w tygodniu po 90 minut. Niestety, Anna dużo wyjeżdża w delegacje służbowe, a kilka razy w tygodniu zdarza jej się zostać w pracy po godzinach.
– Już po pierwszym miesiącu wiedziałam, że ten kurs to był zły pomysł – żali się Anna. – Nawet jeśli udało mi się dotrzeć na zajęcia, nie miałam pracy domowej, nie przygotowałam tekstu, nad którym mieliśmy pracować na lekcji. Czułam złość i wstyd, po pierwszym semestrze w ogóle przestałam chodzić.
Ale problem się nie rozwiązał, bo szefowie Anny coraz bardziej naciskali, żeby zaczęła chodzić na spotkania z niemieckojęzycznymi klientami. Na szczęście koleżanka poradziła jej konwersacje.
Kursy konwersacyjne oferują wszystkie szkoły organizujące trakcyjną naukę w grupach. Osoby, które mają mało czasu, albo nie chcą przerabiać programów przeładowanych gramatyką, mogą zapisać się na taki kurs. Zwykle są to lekcje autorskie, lektor nie korzysta z książki, ale przynosi nowe materiały dla grupy na każde zajęcia. Im mniej osób w grupie, tym nauka jest efektywniejsza, ale i droższa. Plusem konwersacji jest ciągły kontakt z językiem i brak prac domowych. Minusy? Kursy konwersacyjne sprawdzają się głównie na wyższych poziomach, gdy uczeń ma już podstawową znajomość języka. Bardzo dużo zależy tutaj od nauczyciela, jego umiejętności poprowadzenia lekcji, zainteresowania uczestników i doboru tematów rozmów.
Halo, halo... I speak english
W sytuacji gdy pracodawca płaci za kurs dla swoich pracowników, lekcje zwykle odbywają się w siedzibie firmy. Coraz częściej jednak, dzięki nowym technologiom, każdy może uczyć się u siebie w domu. Na popularności zyskuje nauka języków obcych za pomocą Skype’a. To program komputerowy, który pozwala przeprowadzać darmowe rozmowy telefoniczne z każdym, kto zainstaluje go w swoim komputerze. W ten sposób można się skontaktować z najodleglejszym zakątkiem świata.
Lekcjami przez Skype’a zachwycona jest Katarzyna, szefowa marketingu w firmie budowlanej. Obowiązki zawodowe i rodzinne pochłaniają większość jej czasu. Dlatego swoją edukację językową skutecznie przez ostatnie lata odkładała na później. Dopiero propozycja wyjazdu na kontrakt zagraniczny szybko zmieniła jej priorytety. Ma osiem miesięcy, żeby odświeżyć znajomość angielskiego. Korporacja zapłaci za kurs, ale jak znaleźć na niego czas?
– Byłam w rozpaczy, zaczęłam szukać – opowiada Katarzyna. – Wtedy nasza szefowa działu HR, która śledzi wszystkie nowinki, zaproponowała mi konwersacje przez Skype’a. Byłam zdziwiona, nigdy o czymś takim nie słyszałam.
Rozmowy przez internet Katarzynie i wielu innym osobom bardzo ułatwiły życie. Okazało się, że na konwersacje mogą umawiać się nawet po godz. 22., gdy wszystkie codzienne obowiązki są już załatwione, a dzieci spokojnie śpią w drugim pokoju.
Firma Express Yourself Clearly Monika Kopaczek-Styczeń (EYC) już od 2005 roku prowadzi szkolenia językowe on-line dla firm. Za pomocą Skype’a można uczestniczyć w tradycyjnym kursie razem z gramatyką albo w konwersacjach – w zależności od tego, czego uczeń potrzebuje. Zajęcia odbywają się w małych grupach albo indywidualnie. Największą popularnością w szkole cieszą się biznesowe i prawnicze kursy języka angielskiego. Oprócz specjalistycznego angielskiego w EYC można zapisać się również na biznesowy niemiecki albo hiszpański dla lekarzy. W ofercie znajdują się też kursy ogólne z języków: czeskiego, słowackiego, tureckiego, włoskiego, norweskiego, szwedzkiego, duńskiego, litewskiego, francuskiego, węgierskiego, niderlandzkiego, portugalskiego, rosyjskiego oraz ukraińskiego i białoruskiego.
– Naszymi klientami są osoby z bardzo różnych branż, które zajmują stanowiska kierownicze i znajomość języka obcego jest dla nich bardzo ważna, a często niezbędna – mówi Monika Kopaczek-Styczeń, właścicielka szkoły, która wylicza plusy zajęć on-line. – Do przerobionego materiału można wrócić w każdej chwili, np. jeśli są to zajęcia z nauczycielem, prowadzone przez komunikator, można je nagrać i odsłuchiwać jeszcze wiele razy. Jeśli są to materiały umieszczone w panelu lub przesłane za pomocą e-maila, można zajrzeć do nich w dowolnym czasie. To doskonała metoda nauki dla osób zapracowanych, bo kurs indywidualny stwarza możliwość umawiania się na zajęcia nawet z jednodniowym wyprzedzeniem.
Indywidualna lekcja z języków: angielskiego, niemieckiego, rosyjskiego i francuskiego kosztuje 35 zł, japońskiego – 50 zł, a pozostałych języków – 45 zł.
Szybciej niż tradycyjnie
Od kilku lat w dość szybkim tempie powstają w naszym kraju szkoły uczące metodą Callana. Koncentruje się ona przede wszystkim na mówieniu i powtarzaniu. Przypomina sposób, w jaki dzieci uczą się mówić. Uczniowie mają przede wszystkim mówić, nie zapisywać słówek, nie robić notatek. Nauczyciel od razu poprawia ich błędy. Grupa nie przerabia gramatyki, nie rozwiązuje ćwiczeń – gramatyki ma uczyć się niejako „przy okazji”. Lektor zadaje pytanie, a potem je powtarza. Wskazana osoba z grupy musi na nie odpowiedzieć. Wszystko odbywa się w bardzo szybkim tempie – lektor mówi bardzo szybko, a uczeń natychmiast odpowiada. Szkoły oferujące naukę tą techniką twierdzą, że metoda Callana czterokrotnie skraca czas studiowania języka. Przykładowa cena za naukę tą metodą to 70 zł za 50 minut nauki grupy do pięciu osób w Speed School.
Internet plus nauczyciel
Przyspieszoną naukę języków obcych oferują również szkoły uczące metodą blended-learning. Jest to nauczanie łączące lekcje z nauczycielem oraz samodzielną pracę z wykorzystaniem materiałów w internecie. Samodzielne lekcje kursanci mogą przerabiać w dowolnym dla siebie czasie i tempie. Kursy są pomyślane tak, żeby uczniowie nie tylko przyswajali słówka i zwroty, ale jednocześnie dobrze się bawili. Po zalogowaniu do Internetu znajdą tam krótkie filmy, ćwiczenia, gry i łamigłówki.
Już od kilku lat metodą blended-learning, korzystając z programu Tell Me More francuskiej firmy Auralog, uczy szkoła językowa Skrivanek. Kursanci uczą się w grupach od jednej do dziewięciu osób. Około 40 proc. materiałów realizują, korzystając z pomocy w internecie, pozostałe 60 proc. na zajęciach z lektorem, z którym spotykają się co tydzień na 90 minut.
– Mamy uczniów, którzy między spotkaniami z lektorem sami pracują nawet 12 godzin tygodniowo, ale i takich, którzy poświęcają na to dwie godziny – mówi Anna Snarska, kierowniczka szkoły. – Opiekun grupy ma podgląd do systemu, dlatego na bieżąco widzi postępy i zaangażowanie kursantów.
Firma, wysyłając swoich pracowników na kurs, płaci nie tylko za materiały na platformie internetowej i lekcje z nauczycielem, lecz także za korespondencyjną opiekę lektora podczas samodzielnej nauki. Nauczyciel widzi, jakie błędy popełniają uczniowie samodzielnie rozwiązując zadania, z czym mają największe problemy. Zwraca im na to uwagę, sugeruje ćwiczenia, podsyła linki. Również kursanci za pomocą e-maila mogą zadawać pytania nauczycielowi, wyjaśniać wątpliwości. Wymiana pracy domowej między uczniem i nauczycielem też odbywa się częściowo on-line. Dzięki temu nie traci się czasu w trakcie lekcji, a lektor może każdemu indywidualnie wyjaśnić jego błędy. Program internetowy daje również możliwość ćwiczenia wymowy – komputer sprawdza, czy dobrze mówimy, i wyświetla nasz wynik na monitorze.
Zajęcia odbywają się na sześciu poziomach – od A0 do C1. Anna Snarska zapewnia, że cały program udaje się zrealizować nawet przez cztery lata. Dużo jednak zależy od systematyczności samego ucznia i od tego, ile czasu na naukę poświęca w domu.
Raz w miesiącu wszyscy kursanci rozwiązują test w programie internetowym, a każdy semestr kończy się egzaminem na zajęciach. Dodatkowo raz w miesiącu każdy uczeń oraz koordynator grupy wyznaczony przez pracodawcę dostają raport z postępów w nauce. Dzięki temu uczniowie wiedzą, nad czym muszą więcej pracować, a pracodawca widzi, czy efektywnie wydaje pieniądze.
– Nasze szkolenia są nastawione na komunikację. Oczywiście kursanci poznają też gramatykę, ale uczą się jej z tekstów albo dialogów – podkreśla Anna Snarska.
Kurs menedżerski składający się z indywidualnych spotkań z lektorem 1 x 90 minut w tygodniu + kurs on-line z aktywną opieką tutora kosztuje w szkole Skrivanek 3,4 tys. zł za semestr za osobę. Za taki sam kurs, ale w grupach 4–10-osobowych trzeba zapłacić 740–1,1 tys. zł za osobę.
Z Markiem do Londynu
Inną metodą przyspieszonego uczenia jest Accelerated Learning. W Polsce od roku kursy oparte na technice uczenia się i zapamiętywania, opracowanej przez Colina Rose, oferuje szkoła Accelerated Learning Systems Polska Sp. z o.o. (ALSP).
– Nasi najlepsi klienci to ludzie, którzy uważają, że nie da się ich nauczyć języka, bo chociaż uczą się od wielu lat, nie mają efektów – mówi Krzysztof Litwiński, prezes zarządu ALSP, i zapewnia, że dzięki metodzie stosowanej przez jego szkołę już po sześciu miesiącach uczniowie uzyskują pierwszy poziom samodzielności językowej (według Europejskiego Systemu Opisu Kształcenia Językowego jest to poziom B1 – osiągnięcie tego poziomu w tradycyjnym systemie wymaga minimum sześciu semestrów, czyli trzech lat nauki).
Accelerated Learning, podobnie jak wcześniej opisana technika, jest metodą typu blended-learning. Trzy razy w tygodniu po 45 minut kursanci korzystają z materiałów umieszczonych na platformie internetowej. Materiały są tak przygotowane, żeby przygotować uczestników kursu do tego, co będzie się działo na zajęciach z trenerem językowym (60 minut tygodniowo).
Nauczenie się komunikowania w obcym języku przez pół roku wydaje się nam prawie niemożliwe. Jak więc to działa?
– Metoda wykorzystuje najnowsze osiągnięcia psychologii uczenia się, przede wszystkim odkrycia Howarda Gardnera z Uniwersytetu Harvarda, czyli to, że każdy ma własny, wrodzony styl wykorzystania zmysłów do uczenia się. Kurs angażuje je wszystkie, tak iż każdy człowiek uczy się w sposób najbardziej naturalny dla siebie, a przez to najłatwiejszy – mówi Krzysztof Litwiński.
Do programu włączono muzykę, pomoce wideo, audio, mapy edukacyjne, gry i wiele innych technik umożliwiających uruchomienie ludzkiej wyobraźni. Colin Rose stworzył metodę absorbującą wszystkie zmysły. Ćwiczenia przygotowane są z wykorzystaniem tych zmysłów, a każdy, podświadomie, wybiera drogę, dzięki której najłatwiej zapamiętuje i przyswaja całe frazy i pojedyncze słówka w języku obcym.
W system wbudowane są powtórki. Dzięki temu nie musimy notować słówek ani konstrukcji gramatycznych, żeby potem „wkuć” je na pamięć. Te same słowa i czasy powtórzą się jeszcze w tej lekcji w wielu innych kontekstach, tak żebyśmy zapamiętali je na trwałe. Słówek uczymy się bez pośrednictwa języka polskiego. Nauczyciel, chcąc nauczyć kursantów słowa pen, raczej wyjmie pióro z kieszeni marynarki, niż wymówi polskie słowo.
Część e-learningowa to wizyta Marka w Londynie. Kursanci towarzyszą mężczyźnie i jego licznym przygodom przez 41 odcinków.
– W systemie widać, ile uczeń pracował w domu z programem. Trener raz na dwa dni sprawdza jego postępy. I jeśli zbliża się sesja w grupie, a uczestnik nie przerobił jeszcze materiału, trener dzwoni do niego lub pisze e-maila, aby zachęcić do przerobienia przeznaczonej na ten tydzień części e-learningu – mówi Anna Krasowska, dyrektor zarządzająca ALSP.
Pierwsze sześć miesięcy to kurs podstawowy, kolejne pięć to przyspieszony kurs zaawansowany na poziomie Business English. I to już wszystko... Według Krzysztofa Litwińskiego, po 11 miesiącach nauki powinniśmy już pracować w języku angielskim na poziomie B2. Wkrótce szkoła chce oferować również naukę języka hiszpańskiego tą metodą.
Zainteresowani kursem pytają, czy pierwszy poziom można „przeskoczyć”, jeśli ktoś ma już za sobą kilka semestrów tradycyjnej nauki. Organizatorzy kursu zazwyczaj to odradzają.
– Około 80 proc. osób zdających test diagnozujący trafia na pierwszy kurs – mówi Krzysztof Litwiński. – Mamy klientów, którzy ukończyli kursy, mają świadectwa, a mimo to test wykazuje braki: np. mają problem z mową zależną albo boją się mówić. To wszystko można nadrobić. Pamiętajmy też, że efekt pierwszego kursu to aż B1 – tradycyjnie zajmuje to lata. Półroczny kurs na pierwszym poziomie, w 5–6-osobowej grupie, kosztuje 1,8 tys. zł.
Wydawać, ale z głową
Na rynku działa bardzo wiele szkół językowych, dlatego warto poświęcić trochę czasu, żeby wybrać kurs na miarę naszych potrzeb i możliwości. Zastanowić się, co chcemy przez to osiągnąć – za ile i w jakim czasie. Warto wcześniej zrobić ankietę wśród pracowników i zapytać ich, czego potrzebują, a przede wszystkim, ile czasu tygodniowo mogą poświęcić na naukę. Dzięki temu nie wyrzucimy firmowych pieniędzy w błoto. Wybierając kurs blended-learningowy, dobrze jest zwrócić uwagę również na graficzną formę materiałów. Będziemy uczyć się szybciej i z przyjemnością, jeśli już sam wygląd portalu wprowadzi nas w dobry nastrój i zachęci do częstego korzystania.