REKLAMA

REKLAMA

Kategorie
Zaloguj się

Zarejestruj się

Proszę podać poprawny adres e-mail Hasło musi zawierać min. 3 znaki i max. 12 znaków
* - pole obowiązkowe
Przypomnij hasło
Witaj
Usuń konto
Aktualizacja danych
  Informacja
Twoje dane będą wykorzystywane do certyfikatów.

Specjalista z językiem czy bez

Magdalena Fabijańczuk

REKLAMA

Perfekcyjna znajomość języka angielskiego podczas rozmowy kwalifikacyjnej nie jest już główną kartą przetargową. Ze względu na rosnącą liczbę inwestycji polskich firm na rynkach Europy Środkowej coraz częściej poszukiwani są specjaliści ze znajomością języka rosyjskiego, ukraińskiego czy węgierskiego.

Z ogólnopolskiego badania potrzeb szkoleniowych 2008, przeprowadzonego przez Ipsos na zlecenie Nowoczesnej Firmy, wynika, że najpilniejszą potrzebą Polaków jest nauka języków obcych. Odpowiedziało tak 29 proc. ankietowanych. Dopiero na kolejnych miejscach znalazły się umiejętności informatyczne i specjalistyczne kwalifikacje zawodowe.

Autopromocja

Potrzeba ta wynika m.in. z konieczności kontaktowania się naszych firm z zagranicznymi partnerami czy też zagraniczną centralą filii. Poza tym wiele informacji branżowych czy raportów znajduje się na zagranicznych stronach, z których muszą korzystać pracownicy. Dlatego pracodawcy chcą, żeby ich personel znał języki obce, a przynajmniej angielski.

Znajomość języków obcych przydaje się w pracy nie tylko prezesom i menedżerom, ale coraz częściej też szeregowym pracownikom.

Nasi specjaliści i menedżerowie deklarują znajomość angielskiego, ale zwykle nie na takim poziomie, jakiego życzyliby sobie międzynarodowi pracodawcy.

- W niektórych branżach - np. kolejowej albo energetycznej - znajomość języków obcych nie jest tak powszechna - mówi Katarzyna Szweda, konsultantka firmy doradczej Inwenta. - Międzynarodowe firmy są zainteresowane doświadczeniem ludzi z tych obszarów, niestety, w wielu przypadkach brak znajomości języka angielskiego uniemożliwia ich zatrudnienie. Jeszcze do niedawna branże te były zdominowane przez firmy państwowe i ich pracownicy nie mieli potrzeby posługiwania się językami obcymi.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Zmiany w poziomie znajomości języków obcych przez Polaków zachodzą bardzo powoli. Na razie pocieszające jest, że szkoły prowadzą coraz więcej grup na zaawansowanych poziomach, szczególnie dotyczy to angielskiego. Menedżerowie i specjaliści częściej uczą się też języka biznesowego. Kursy są szyte na miarę. Zdarza się, że niezależnie od ogólnej znajomości języka, finansiści, inżynierowie czy projektanci uczą się branżowego angielskiego, francuskiego, niemieckiego.

- Osoby uczące się w firmach najczęściej zaczynają naukę na poziomie B1, czyli intermediate. Ciągły kontakt z językiem obcym w pracy powoduje lepsze przyswojenie materiału i zmusza do podnoszenia kwalifikacji - mówi Malwina Staszak, metodyczka Centrum Języka Angielskiego Archibald. - Ponieważ pracownicy na ogół znają angielski na poziomie średnio zaawansowanym, firmy, zamiast kursów ogólnych czy nawet Business English, wybierają naukę języka bardziej specjalistycznego, takiego, którego używają na co dzień. Wielu naszych słuchaczy biznesowych to management oraz pracownicy działów marketingu, reklamy, PR, HR i bankowości.

Angielski come back

Angielski jest językiem biznesowym. I chociaż pięć i 10 lat temu francuskie firmy wymagały od swoich pracowników znajomości francuskiego, a niemieckie - niemieckiego, dziś większość korporacji, niezależnie od kraju pochodzenia, stawia na angielski. Nie znaczy to jednak, że dodatkowa znajomość innych języków nie jest mile widziana.

Coraz więcej pracowników kontaktuje się z zagranicą, bo firmy mają swoich dostawców i odbiorców na całym świecie. Każdy handlowiec, specjalista od zakupów czy księgowa muszą porozumieć się z obcokrajowcami. A to wymusza użycie jednego języka.

- Angielski stał się międzynarodowym językiem biznesu, bo wymusiła to globalizacja rynku - mówi Katarzyna Kieszkowska, prezes Lang LTC Sp. z o.o. - Chociaż jest to sprzeczne ze stanowiskiem Rady Europy, która wspiera i promuje wielojęzyczność. Rada chce, żeby kształcono różne języki, tak żeby Europejczycy potrafili odnaleźć się w różnych kulturach.

Wyedukowany szeregowy

Pracodawcy od lat inwestują w językową edukację swoich pracowników. Potrzebują specjalistów, dlatego wychodzą z założenia, że znajomość języka obcego dużo łatwiej nadrobić niż wiedzę i doświadczenie potrzebne na danym stanowisku. Zamiast płacić za błędy niedoświadczonych pracowników, wolą płacić za lekcje angielskiego, niemieckiego czy francuskiego.

Języków obcych w firmach na początku uczyli się głównie dyrektorzy i menedżerowie wyższego szczebla. Dzisiaj pracodawcy inwestują również w edukację językową szeregowych pracowników, zwłaszcza jeśli rozpoznają u nich potencjał rozwojowy, który w przyszłości może skutkować awansem.

W konsekwencji perfekcyjna znajomość języka Szekspira na rozmowie kwalifikacyjnej nie jest już główną kartą przetargową, jak zdarzało się to 10 lat temu. Przeciwnie, jeśli pracownik nie musi pracować w języku obcym już w pierwszych miesiącach, pracodawca może potraktować brak tej umiejętności ulgowo i pozwolić ją nadrobić.

Skąd takie zmiany? Dzisiejszy rynek pracy nie pozwala już pracodawcom przebierać w kandydatach, jak jeszcze kilka lat temu, dlatego muszą uważniej określić priorytety. Wszystko sobie dokładnie skalkulować i najczęściej wychodzi na to, że łatwiej specjalistę doszkolić z języka, niż z poligloty zrobić analityka finansowego, inżyniera czy nawet marketingowca.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego pracodawcy inwestują w językową edukację swoich pracowników. Wiele nowinek branżowych, raportów i opracowań dostępnych jest tylko po angielsku. Dlatego w dobie Internetu przepaść informacyjna między specjalistami znającymi języki obce, a szczególnie angielski, a tymi, którzy ich nie znają, będzie się powiększać.

Język potrzebny od zaraz

Sytuacja wygląda trochę inaczej w przypadku firm i stanowisk, gdzie znajomość języków obcych jest niezbędna już pierwszego dnia pracy, bo wszystkie dokumenty pisane są w języku innym niż polski.

Często jest również tak, że dobra znajomość języka obcego jest niezbędna, żeby przejść proces rekrutacji. Później jednak pracownicy skarżą się, że nie wykorzystują tej umiejętności na co dzień.

- W firmach międzynarodowych zdarza się, że języka obcego w pracy używają osoby na wyższych stanowiskach, a pozostałe tylko okazyjnie, np. podczas wyjazdów zagranicznych - tłumaczy Katarzyna Szweda. - Jednak już podczas rekrutacji pracodawca wybiera kandydatów władających językami, którzy będą gotowi pracować w międzynarodowym środowisku. Również pracownikom zależy na tym, żeby w codziennej pracy korzystać z języków obcych i często podczas rekrutacji pytają, czy pracodawca daje taką możliwość.

Rzadkością są już jednak ogłoszenia rekrutacyjne drukowane w językach obcych. Kiedyś był to swojego rodzaju snobizm i znajdowało się ich więcej. Poza tym menedżerami często byli ekspaci, którzy porozumiewali się z zespołem po angielsku. Dzisiaj takie ogłoszenia drukuje się tylko w pełni uzasadnionych przypadkach, a podstawowa zaleta takiej rekrutacji to przeprowadzenie wstępnej selekcji już na etapie wysyłania przez kandydata CV.

- Rekrutacja w obcym języku często prowadzona jest z centrali za granicą lub dotyczy stanowiska regionalnego, np. wiążącego się z odpowiedzialnością za Europę Środkową, a kandydatów szuka się w całym regionie - Katarzyna Szweda podaje przykłady.

Rumuński mile widziany

Świat biznesu mówi po angielsku, ale, jak się okazuje, i tutaj są wyjątki. Mniejsze firmy zagraniczne, które mają kilka oddziałów w Europie, chcą, żeby pracownicy mówili w ich rodzinnym języku.

Ostatnio wzrasta zapotrzebowanie na pracowników mówiących po węgiersku, rumuńsku i bułgarsku.

- Wynika to z rosnącej liczby inwestycji polskich firm na rynkach Europy Środkowej. Istnieją nawet serwisy dla inwestorów z tamtego obszaru. Nic więc dziwnego, że rośnie zapotrzebowanie na pracowników oraz tłumaczy mówiących po węgiersku czy rumuńsku - mówi Katarzyna Gajda z FPA Group. - Poznanie specyfiki danego kraju, jego kultury jest w pełni możliwe dopiero przez naturalny język. Do tego dochodzą jeszcze kłopoty komunikacyjne i mentalnościowe - tamtejsze kadry słabo komunikują się w języku angielskim, mają także zupełnie inne podejście do pracy. Sukces inwestycji może przynieść więc zatrudnienie osoby znającej specyfikę lokalnego rynku.

Z tych samych powodów wraca do nas moda na rosyjski. Chcą go znać architekci i pracownicy sieci handlowych, które otwierają sklepy na Wschodzie. Na Ukrainie i w Rosji znajomość angielskiego nie jest powszechna. Lektorzy biznesowego rosyjskiego często muszą uczyć go „w biegu”, bo firma właśnie postanowiła wysłać swoich pracowników do filii w Rosji czy na Ukrainie. W takich sytuacjach pomija się naukę alfabetu, czyli cyrylicy. Kursanci uczą się mówić, przerabiając codzienne sytuacje. Na szczęście, jak twierdzą lektorzy, Polacy mają talent do rosyjskiego i uczą się go szybciej niż angielskiego albo niemieckiego.

Sprawdzian podczas rekrutacji

Pracodawcy rzadko wierzą w zdane egzaminy i posiadane przez kandydatów certyfikaty. Wolą sami sprawdzić, czy ich przyszły pracownik potrafi pracować po angielsku, włosku, hiszpańsku. Czasami o selekcję pod względem języka proszą prowadzącą dla nich rekrutację agencję HR, zdarza się też, że kandydatów testuje współpracująca z pracodawcą szkoła językowa. Jednak poligloci bez innych, konkretnych umiejętności zawodowych nie są już rozchwytywani, jak jeszcze 10 lat temu.

- To się bardzo zmieniło. Dawniej kandydat znający trzy języki obce miał duże możliwości na rynku pracy - mówi Katarzyna Kieszkowska. - 10-15 lat temu znajomość języków była bardzo ważna. Zachodni inwestorzy, którzy wchodzili na nasz rynek, musieli się lokalnie komunikować. Absolwenci lingwistyki robili wtedy karierę m.in. w działach HR i szkoleniowych.

Specjaliści od HR potwierdzają, że języki traktuje się dzisiaj jako jedno z narzędzi, którymi większość pracowników powinna się posługiwać. Zasada jest prosta: znasz angielski, to dobrze. Jeśli nie, musisz się go szybko nauczyć. Jednak na samej znajomości języków trudno jest cokolwiek ugrać.

Po prostu mów

Firmy wykupujące kursy dla swoich pracowników chcą, żeby lekcje odbywały się w ich siedzibie. Najchętniej w godzinach: 7.30-9.00 albo 16.00-19.00. Często sprawdzają potem efekty odbytych lekcji i od tego uzależniają przedłużenie nauki o kolejny semestr dla konkretnego pracownika.

Wiele szkół nadal skupia się na zasadach i gramatyce, tymczasem nowoczesne nauczanie idzie w kierunku komunikowania. Po prostu mów, nieważne, że robisz błędy, najważniejsze, że można cię zrozumieć. Wielu deklarujących znajomość języka Polaków, zna go biernie, ale nie mówi.

W takim przypadku lektorzy polecają wyjazd za granicę.

- Osoby początkujące nie skorzystają na wyjeździe tyle, ile ktoś, kto już się uczył języka, zna podstawowe zasady i dużo rozumie - mówi Alina Łukawska, kierowniczka działu metodycznego w Lang LTC Sp. z o.o. - Jednak nie polecam Londynu. Wielu uczniów na tamtejszych kursach to Polacy, można trafić nawet na polskich lektorów, a wtedy nie ma już tej naturalnej konieczności komunikowania się tylko po angielsku.

Zmienia się też styl nauki języków. Również w firmach jest coraz więcej lekcji indywidualnych. Pozwalają one bowiem na naukę w dogodnych terminach, a firmie zależy, żeby jej pracownik był elastyczny - mógł wyjechać do innego miasta albo za granicę, ale też uczył się języka, dlatego płacą za oddzielne lekcje.

Lektor na sygnale

Szkoły językowe współpracujące z firmami często działają jak pogotowie ratunkowe.

- Zdarza się, że dzwoni klient i mówi, że za sześć miesięcy musi wysłać swojego najlepszego specjalistę do Paryża, żeby tam poprowadził priorytetowy dla firmy projekt - opowiada Alina Łukawska. - Ale jest problem, bo specjalista bardzo słabo mówi po francusku.

Zaczyna się intensywna nauka języka. Sześć miesięcy, po sześć godzin dziennie. Pracodawca zwykle zwalnia swojego pracownika z części bieżących obowiązków, żeby mógł się on skupić na nauce.

Lektorzy nie ukrywają, że są to bardzo trudne projekty, bo nauka języka powinna być odpowiednio rozłożona w czasie. Nie da się tego porównać z żadnym innym przedmiotem, gdzie, ucząc się odpowiednio więcej godzin dziennie, można opanować podwójną partię materiału. Język wymaga ćwiczeń i praktyki. Intensywne kursy nie dają takich rezultatów, jak semestralne, nawet gdy grupa przerabia ten sam materiał.

Przemysław Gacek

prezes Grupy Pracuj

Zdecydowanie najczęściej wymaganym językiem w ofertach pracy jest angielski, a wymóg znajomości innych języków obcych wynika przede wszystkim z rodowodu danej organizacji, do której aplikujemy, lub języka, którym posługują się jej partnerzy biznesowi. Są kraje, które szczególnie doceniają znajomość języka narodowego, np. Francja, kraje arabskie czy skandynawskie - i jeśli kandydat planuje tam pracować, to powinien opanować przynajmniej podstawowe zwroty.

Z cyklicznego badania „E-rekrutacja”, prowadzonego przez konsultantów Pracuj.pl, wynika, że znajomość języka angielskiego deklarują prawie wszyscy kandydaci (97 proc.), wśród nich 100 proc. kandydatów na stanowiska webmastera i specjalisty ds. finansów. W dużo mniejszym stopniu deklarują ją osoby chcące pracować jako przedstawiciele handlowi (83 proc.). Do znajomości dwóch języków obcych przyznaje się natomiast 44 proc. aplikujących, do trzech już tylko co dziesiąty kandydat.

Poza angielskim najbardziej popularnym językiem wśród kandydatów do pracy jest język rosyjski (38,7 proc.), a następnie niemiecki, którego znajomość deklaruje co czwarty aplikujący. Ten ostatni jest natomiast częściej wymagany przez pracodawców niż język rosyjski.

Nauka mniej popularnych języków, jak litewski, czeski, duński czy niezwykle trudny węgierski może być sposobem na przyciągnięcie uwagi pracodawcy i szansą na ciekawą pracę w środowisku międzynarodowym. Trzeba jednak pamiętać, że na ogół są to języki z kategorii „mile widziane”, a nie „obowiązkowe”, do których z pewnością zalicza się język angielski.

Coraz więcej naszych przedsiębiorców rozszerza swoją działalność o kraje ościenne, które mają duży potencjał wzrostu. Szczególnym zainteresowaniem inwestorów cieszy się Ukraina - rośnie liczba ofert pracy z wymaganym językiem ukraińskim albo rosyjskim.

Dużym zainteresowaniem pracodawców cieszą się również osoby znające język czeski i słowacki, ale pracę znajdą również kandydaci ze znajomością litewskiego, chorwackiego, serbskiego, a nawet greckiego. Osoby ze znajomością nietypowych języków są szczególnie poszukiwane przez instytucje finansowe i duże korporacje, które w Polsce ulokowały swoje centra rozliczeniowe i badawcze, poszukują do nich analityków danych i księgowych. Coraz więcej firm lokuje również u nas swoje centra help-desków, gdzie poszukiwani są konsultanci mogący obsługiwać klientów firmy z całego świata.

Magdalena Fabijańczuk

Autopromocja

REKLAMA

Źródło: INFOR

Oceń jakość naszego artykułu

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna

Powiedz nam, jak możemy poprawić artykuł.
Zaznacz określenie, które dotyczy przeczytanej treści:

Komentarze(0)

Pokaż:

Uwaga, Twój komentarz może pojawić się z opóźnieniem do 10 minut. Zanim dodasz komentarz -zapoznaj się z zasadami komentowania artykułów.
    QR Code

    © Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A.

    Uprawnienia rodzicielskie
    certificate
    Jak zdobyć Certyfikat:
    • Czytaj artykuły
    • Rozwiązuj testy
    • Zdobądź certyfikat
    1/10
    Ile tygodni urlopu macierzyńskiego można maksymalnie wykorzystać jeszcze przed porodem?
    nie ma takiej możliwości
    3
    6
    9 - tylko jeśli pracodawca wyrazi na to zgodę
    Następne
    Kadry
    Zapisz się na newsletter
    Zobacz przykładowy newsletter
    Zapisz się
    Wpisz poprawny e-mail
    BHP: Bony, talony, kupony zamiast posiłku profilaktycznego. Kiedy i komu przysługują, kto wydaje

    Pracownicy zatrudnieni w warunkach szczególnie uciążliwych mają prawo do posiłków profilaktycznych. Zamiast posiłku w formie dania gorącego pracodawca może im przekazać bony, talony, kupony i inne dowody uprawniające do otrzymania produktów spożywczych lub posiłku.

    Profilaktyk - czy ten zawód medyczny ochroni nas przed kolejną epidemią?

    Profilaktyk - czy ten zawód medyczny ochroni nas przed kolejną epidemią? Profilaktyk będzie się zajmował oceną sytuacji zdrowotnej i społecznej populacji, jej potrzeb, określaniem priorytetów jak i opracowywaniem danych epidemiologicznych. Trzeba wiedzieć, że od dnia 26 marca obowiązują nowe zawody medyczne, takie jak: profilaktyk, asystentka stomatologiczna, elektroradiolog, higienistka stomatologiczna, instruktor terapii uzależnień, opiekun medyczny, optometrysta, ortoptystka, podiatra, protetyk słuchu, technik farmaceutyczny, technik masażysta, technik ortopeda, technik sterylizacji medycznej, terapeuta zajęciowy.

    Terapeuta zajęciowy - nowość, szczególnie dla niepełnosprawnych

    Terapeuta zajęciowy, często pracuje z osobami wykluczonymi społecznie (chorymi, niepełnosprawnymi, starszymi, bezrobotnymi). Często wykorzystuje różnorodne metody aktywności życiowej pacjentów, stara się przeciwdziałać powstawaniu przewlekłego stanu chorobowego lub trwałego kalectwa oraz wspierać podopiecznego w przystosowaniu do życia w społeczności szpitalnej i pozaszpitalnej. Głównymi zadaniem terapeuty zajęciowego jest dobór odpowiednich form terapii, dostosowanych do stanu zdrowia, potrzeb, zainteresowań i możliwości podopiecznego. Trzeba wiedzieć, że to nowy zawód medyczny.

    Dożywotnie świadczenie honorowe: Co miesiąc dodatkowe 6246,13 zł od ZUS

    Świadczenie honorowe to dodatkowe pieniądze od ZUS dla osób, które ukończyły 100 lat życia. Od 1 marca 2024 r. kwota świadczenia honorowego dla nowych stulatków wynosi 6246,13 zł brutto.

    REKLAMA

    Rada Ochrony Pracy: Marszałek Sejmu Szymon Hołownia wręczył akty powołania członkom Rady

    27 marca 2024 r. Szymon Hołownia, marszałek Sejmu RP, powołał nową Radę Ochrony Pracy. Akty powołania na nową kadencję odebrało 25 członków Rady.

    10000 zł brutto – ile to netto?

    10000 zł brutto wynagrodzenia - ile to netto? Umowa o pracę zawiera wynagrodzenie brutto, od którego należy odjąć składki ZUS, składkę zdrowotną i zaliczkę na podatek. Pozostaje wynagrodzenie netto. Oblicz za pomocą kalkulatora, ile na rękę z 10000 zł brutto otrzyma pracownik.

    Wybierasz się do urzędu, ZUS-u , czy na pocztę w Wielki Piątek? Lepiej sprawdź, które placówki są czynne

    Wielki Piątek nie jest dniem wolnym od pracy, ale nie wszystkie urzędy będą otwarte. Niektóre urzędy marszałkowskie i gminne będą zamknięte, a inne skrócą godziny pracy do 13:00.

    Pracownicy chcą zmienić pracodawcę - raport z rynku pracy

    Aż 45% pracowników w Polsce chce zmienić pracodawcę - taka informacja wynika z raportu "Barometr Rynku Pracy".

    REKLAMA

    Urlop bezpłatny a zapis do PPK

    Urlop bezpłatny - jak wpływa na zapis do PPK? Okazuje się, że nie każda nieobecność w pracy przeszkadza w „zapisaniu” do PPK. Kiedy urlop bezpłatny opóźni zapis do PPK?

    Emerytury niższe od kwietnia 2024 r. - kiedy przejść na emeryturę?

    Emerytury będą niższe od 1 kwietnia 2024 r. - od tego dnia obowiązuje nowa tablica średniego dalszego trwania życia z GUS. Kiedy przejść na emeryturę? Którą tablicę ZUS bierze pod uwagę - z momentu złożenia wniosku o emeryturę czy osiągnięcia wieku emerytalnego?

    REKLAMA